Papież Franciszek zakończył w nocy z piątku na sobotę czasu polskiego sześciodniową wizytę w Kanadzie. Ostatnim etapem podróży było Iqaluit na północy tego kraju. Powrót Franciszka do Rzymu spodziewany jest w sobotę przed południem.
Iqaluit na dalekiej zimnej północy Kanady, zamieszkane w większości przez rdzenną ludność Inuitów, było ostatnim etapem podroży, która papież nazwał "pielgrzymką pokutną". Wyruszył w nią w ramach procesu pojednania i leczenia ran w związku z krzywdami wyrządzonymi dzieciom z ludów tubylczych wysyłanych do przymusowych szkół, których celem była asymilacja w duchu kolonializmu i oderwanie od rodzin, zwyczajów i macierzystego języka.
W Iqaluit papież spotkał się z byłymi uczniami tych szkół i wysłuchał ich opowieści o tym, co w nich przeżyli. Jego wizyta w tym odległym, trudno dostępnym zimnym zakątku Kanady trwała około trzech godzin.
Franciszek w swym wystąpieniu nawiązał do opowieści byłych uczniów szkół rezydencjalnych, których chwilę wcześniej wysłuchał.
Obudziło to we mnie oburzenie i wstyd, które towarzyszyły mi od miesięcy. Także dzisiaj, także tutaj, chciałbym powiedzieć, że jestem bardzo zasmucony i pragnę prosić o przebaczenie za zło popełnione przez licznych katolików, którzy w tych szkołach przyczynili się do polityki asymilacji kulturowej i emancypacji - zapewnił.
Papież dodał: Przypomniało mi się świadectwo pewnego starca, który opisywał piękno klimatu, jaki panował w rodzinach rdzennych przed nadejściem systemu szkół rezydencyjnych. Porównywał tamten okres, kiedy dziadkowie, rodzice i dzieci byli ze sobą w harmonii, do wiosny, kiedy ptaki śpiewają radośnie wokół matki. Ale nagle śpiew ustał: rodziny zostały rozbite, maluchy zabrane, daleko od swojego środowiska; na wszystko zstąpiła zima.
Te słowa, prowokując ból, wywołują też zgorszenie - wyznał Franciszek.
Jak mówił, "dzieci zostały oddzielone od rodziców, a ich własny kraj był postrzegany jako niebezpieczny i obcy".
Ileż zła zawarte jest w zerwaniu więzi między rodzicami a dziećmi, w zranieniu najdroższych, w skrzywdzeniu i zgorszeniu maluczkich - oświadczył.
Zwracając się do młodych mieszkańców terytorium Nunavut papież mówił, że mogą pojawić się pytania: dlaczego dążyć do tego, w co inni nie wierzą?; "jak wystartować w świecie, który wydaje się staczać coraz niżej pośród skandali, wojen, oszustw, braku sprawiedliwości, niszczenia środowiska, obojętności wobec najsłabszych, rozczarowania ze strony tych, którzy powinni dawać przykład?".
W obliczu tych pytań, jaka jest odpowiedź? Chciałbym ci powiedzieć: ty jesteś odpowiedzią. Ty, bracie, ty, siostro. Nie tylko dlatego, że jeśli się poddasz, to przegrałeś już na starcie, ale dlatego, że przyszłość jest w twoich rękach - wskazywał papież.
Radził też: "Ustaw nawigator swojego życia ku wielkiemu celowi, w górę".
Papież przywołał słowa św. Jana Pawła II z 2002 roku, gdy był w Toronto na Światowych Dniach Młodzieży: Nie istnieją gęstsze mroki niż te, które przenikają do dusz ludzi młodych, gdy fałszywi prorocy gaszą w nich światło wiary, nadziei i miłości.
Zdaniem Franciszka młodzi ludzie są "stworzeni, aby jaśnieć razem".
Trzeba młodym pozwolić na tworzenie grup, bycie w ruchu: nie mogą spędzać dni w izolacji, będąc zakładnikami telefonu. Wielkie obszary lodowe tych ziem przypominają mi narodowy sport Kanady - hokej na lodzie. Jak Kanadzie udaje się zdobyć te wszystkie medale olimpijskie? - pytał.
Przypomniał, że hokej łączy dyscyplinę i kreatywność, taktykę i fizyczność, ale wyróżnia go "duch zespołu, będący koniecznym warunkiem, by radzić sobie z nieprzewidywalnymi sytuacjami gry".
Franciszek przez całą swą 37. zagraniczną podróż spotykał się z delegacjami rdzennych mieszkańców i przepraszał za zadane im przez katolików cierpienia i krzywdy.
Przeprosił także za nadużycia seksualne, do których doszło w kanadyjskim Kościele.
Przed południem samolot z papieżem wyląduje w Rzymie.