Walki o Aleppo między siłami syryjskiego reżimu a rebeliantami kryją w sobie wiele zagrożeń. Ze względów politycznych i humanitarnych konieczne jest rozwiązanie dyplomatyczne - pisze "Financial Times" w czwartkowym komentarzu redakcyjnym.

REKLAMA

Bitwa o Aleppo wkroczyła w decydującą fazę. Miasto, niegdyś największe w kraju, a obecnie w dużej części zniszczone, było sceną najbardziej zaciętych walk w syryjskiej wojnie domowej, a najnowszy rozdział (konfliktu) zapowiada się na najmroczniejszy - podkreśla brytyjski dziennik.

Od końca lipca wschodnia, kontrolowana przez rebeliantów część Aleppo jest okrążona przez syryjskie siły rządowe, które przy wsparciu irańskich i libańskich bojówek zdołały zablokować najważniejszy szlak łączący opozycyjną enklawę z niedaleką Turcją.

Szpitale były bombardowane, dzielnice mieszkalne zrównano z ziemią, kończą się zapasy żywności i leków, zagrażając życiu ponad 250 tys. ludzi. Nawet jak na straszliwe standardy tej wojny mamy do czynienia z dziejącą się na naszych oczach wielką katastrofą humanitarną - pisze "FT".

Gazeta wskazuje, że to dzięki zaangażowaniu militarnemu Rosji syryjskie siły rządowe uzyskały przewagę w walce i były w stanie utrzymać oblężenie wschodnich dzielnic Aleppo. Zwraca też uwagę, że Stany Zjednoczone, które prowadzą rozmowy z Rosją w sprawie wspólnej walki z Państwem Islamskim (IS), "zachowały dotąd szokujące milczenie i wykazały się nieudolnością w obliczu informacji o możliwych zbrodniach wojennych".

Jeśli wschodnie Aleppo upadnie, umiarkowane siły (syryjskiej) opozycji zostaną pozbawione głównej bazy miejskiej, co może okazać się początkiem gorzkiego końca dla rebelii, która wyrosła z rewolucji zapoczątkowanej w 2011 roku - ostrzega "FT". Dodaje, że "w obliczu takiej możliwości koalicja złożona z tysięcy rebelianckich bojowników, w tym zarówno sił umiarkowanych, jak i dżihadystycznych, rozpoczęła kontrofensywę określaną przez Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka jako największą w historii tej wojny".

Ponieważ Zachód nie dostarczył umiarkowanym rebeliantom wystarczającego wsparcia, to ze względów taktycznych musieli oni w jeszcze większym stopniu zacząć polegać na dżihadystach - pisze gazeta. Tego właśnie od początku chciał reżim (prezydenta Syrii Baszara) el-Asada, by móc przedstawiać wojnę jako czarno-biały konflikt między Damaszkiem a islamistycznymi ekstremistami - zaznacza.

Przekonanie, że tę wojnę zakończy zwycięstwo jednej ze stron jest mrzonką, obecnie powszechnie podzielaną na Zachodzie. Równie prawdopodobny jest niekończący się konflikt między reżimem zbyt słabym, by spacyfikować cały kraj, a terrorystami dżihadu - podkreśla "FT".

Kolejną mrzonką dziennik nazywa wiarę, że "Zachód może zwyczajnie pozbyć się syryjskiego problemu". Ten problem przeniósł się na próg Europy wraz z kolejnymi falami uchodźców oraz zamachami terrorystycznymi inspirowanymi IS lub przez nie reżyserowanymi - przypomina.

Cierpiący Syryjczycy uwięzieni w Aleppo pilnie potrzebują, by USA i Rosja odnowiły rozejm. Zarówno ze względów humanitarnych, jak i politycznych, nie ma dla tego rozwiązania alternatywy - konkluduje "Financial Times".

APA