To już finisz kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych. Amerykanie 8 listopada zagłosują w wyborach do Kongresu. Wiele wskazuje na to, że większość zdobędzie Partia Republikańska, gdyż demokraci mają spore problemy m.in. z powodu wysokiej inflacji. "Prawda jest taka, że ludzie głosują portfelem. Gdyby było tak, że decydują tylko ukształtowane poglądy polityczne, to wciąż rządziliby ci sami" - powiedział dr Marcin Fatalski w rozmowie z Andrzejem Kohutem w radiu RMF24. W programie Przegląd Zagraniczny wspólnie zastanawiali się nad przyszłością amerykańskiej sceny politycznej i tym, jak potencjalna zmiana wpłynie na pomoc Ukrainie.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Marcin Fatalski wskazał, że Partia Republikańska jest pęknięta na dwa obozy: frakcję opowiadających się za ciągłością władzy, oraz frakcję twierdzącą, że wybory zostały sfałszowane, jak przekonywał Donald Trump. Według rozmówcy radia RMF24, ta sytuacja nie wpływa jednak na odbiór społeczny partii. Prezydent i demokraci dołują w sondażach i wszystko wskazuje na to, że Partia Republikańska niezależnie od tych wewnętrznych sporów rzeczywiście przejmie zarówno Izbę Reprezentantów, jak i Senat - przyznał ekspert.
Demokratom szkodzi sytuacja gospodarcza, a zwłaszcza wysoka inflacja. Prawda jest taka, że ludzie głosują portfelem. Gdyby było tak, że decydują tylko ukształtowane poglądy polityczne, to wciąż rządziliby ci sami. Może gdyby przyszła następna generacja, a poprzednia zeszła, to następowałaby zmiana. Mimo, że część wyborców ma mniej dookreślone poglądy polityczne, to często potrafią jednak podjąć jakąś decyzję: "a zagłosuję tym razem na innych, ponieważ za tych innych żyło się lepiej" - powiedział.
Wyborcy demokratów w dużej mierze nie zagłosują na republikanów, ale mogą być zniechęceni do wyborów w ogóle. Wystarczy, że część z wyborców Partii Demokratycznej, rozczarowana sytuacją ekonomiczną, konfliktem kulturowym, po prostu zostanie w domach i w ten sposób republikanie będą mieli przewagę. Kluczowa jest jednak sprawa gospodarki i spraw wewnętrznych. Amerykanie w mniejszym stopniu żyją tym, czym żyjemy my tutaj, w Europie Środkowej, czyli agresją rosyjską na Ukrainę - stwierdził gość.
Ukraina wciąż jest jednak istotnym tematem politycznym. Według Fatalskiego, zaczął pojawiać się spór także wewnątrz Partii Demokratycznej. Ostatnio wypłynęła kwestia listu demokratów, którzy przecież też poddali w wątpliwość konieczność aż takiego wsparcia dla Ukrainy - mówił gość Andrzeja Kohuta. Stwierdził jednak, że także po zwycięstwie republikanów USA raczej nie zmieni swojej polityki wobec Ukrainy.
Wygląda na to, że czeka nas sytuacja, gdzie demokrata będzie prezydentem, a Kongres republikański. Ekspert zauważył, że to nic nowego dla USA. Wielokrotnie już bywało, że zwycięstwo kandydata demokratów przynosiło w krótkiej perspektywie odwojowanie kongresu przez republikanów i na odwrót. (...) I mimo, że utrudnia to sytuację urzędującego prezydenta, to w pewnym sensie wymusza kompromisy. I te kompromisy były możliwe w przeszłości. Przecież bywały różne sytuacje klifów fiskalnych i tym podobnych rzeczy - mówił.
Obecna sytuacja ma jednak według Marcina Fatalskiego jeden, poważny problem. Jest nią polaryzacja społeczeństwa amerykańskiego. Wyborcy jednej i drugiej strony bardzo niechętnie patrzą na kompromisy i traktują właściwie tę drugą stronę jak wroga, a nie jak konkurenta politycznego - powiedział ekspert.
oprac. Kinga Adamczyk