Specjaliści berlińskiej kliniki Charite, do której trafiła 30-latka z podejrzeniem zarażenia wirusem Ebola, po badaniach krwi wykluczają przypadek wystąpienia u niej śmiertelnej choroby. Wskazują oni, że podczas pobytu w Afryce pacjentka nie przebywała na obszarach dotkniętych epidemią. Podejrzewają, że chora mogła zarazić się malarią.
Alarm w Niemczech wzbudził stan 30-letniej kobiety, która przewróciła się i straciła przytomność w urzędzie pracy w północnej dzielnicy Pankow; miała wysoką gorączkę i zaburzenia krążenia. Według dziennika "Berliner Zeitung" chora powiedziała wezwanym na miejsce ratownikom medycznym, że podczas niedawnego pobytu w Nigerii kontaktowała się z osobami zarażonymi Ebolą.
Na miejsce zdarzenia wezwano policję. Funkcjonariusze ze względów bezpieczeństwa zarządzili blokadę budynku oraz sporządzili listę obecnych i osób, które miały kontakt z chorą. Kilka godzin później blokadę zdjęto.
Chorą przewieziono do renomowanej berlińskiej kliniki Charite, gdzie została umieszczona w izolatce. Z powodu podejrzenia zarażenia Ebolą, do szpitala na obserwację trafiło też kilka innych osób, w tym czterej sanitariusze, którzy opiekowali się kobietą.
Według najnowszego bilansu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) w ciągu trwającej od pięciu miesięcy epidemii Eboli w zachodniej Afryce zmarło 1145 osób: 413 w Liberii, 380 w Gwinei, 348 w Sierra Leone i cztery w Nigerii. Jest to najpoważniejsza epidemia gorączki krwotocznej Ebola od pojawienia się tej choroby w 1976 roku.
(abs)