Święta za pasem, ale ten tydzień nie będzie łaskawy dla Brytyjczyków. Czeka ich kolejna fala protestów. Co gorsza, ich końca nie widać.

REKLAMA

Przyczyną strajków nie są problemy, które narosły w ciągu ostatniego tygodnia, miesiąca czy roku. Brytyjczycy protestują, a winą za ten stan rzeczy należy obarczać brexit, pandemię, a także pośrednio wojnę w Ukrainie i wynikający z niej kryzys energetyczny.

Jutro do pracy nie stawią się pielęgniarki, a pojutrze protestować będą załogi karetek pogotowia. Czują się pokrzywdzeni tym, jak ich potraktowano po pandemii.

Dodatkowym smaczkiem w tle tego konfliktu jest brexit - ograniczył liczbę pracowników zagranicznych, którzy tradycyjnie wspierali brytyjską służbę zdrowia. Absolwentów brytyjskich szkół pielęgniarskich po prostu jest za mało, a ktoś musi pracować, więc ułożenie grafików w szpitalach stało się karkołomne. Między innymi także dlatego pracownicy służby zdrowia domagają się 19-procentowej podwyżki płac.

Praca i płaca

Nie tylko o pieniądze chodzi. Także o organizację pracy. To podkreślają ponownie szykujący się do strajku pocztowcy i kolejarze, którzy już przeprowadzili kilka 48-godzinnych protestów.

Pandemia zmieniła krajobraz brytyjskiego rynku pracy. Wielu ludzi wciąż pracuje zdalnie, co wpłynęło na zmianę schematu korzystania ze środków komunikacji publicznej. Zarząd kolei chce zreorganizować firmę, by sprostać nowym wymaganiom i zachować rentowność. Pracownicy nie mają na to ochoty. Chcą natomiast lepiej zarabiać, a oczekiwanie płacowe - przy 10-procentowej inflacji - są często wygórowane. A mowa o najdroższych dla pasażerów kolejach w Europie!

Podobnie jest z pocztowcami. W tym przypadku proponowana rejonizacja pracy obejmuje zmniejszanie działalności polegającej na dostarczaniu listów, a zwiększenie aktywności, która zajmuje się doręczaniem paczek. Dla zarządu do oczywiste, ale nie dla pocztowców.

Stary i Nowy

W piątek rozpoczną pięciodniowy strajk służby graniczne odpowiedzialne za kontrolę paszportów na brytyjskich lotniska i w portach. Będą protestować przez całe święta. Spowoduje to wydłużone kolejki, w których ustawiać się będą podróżni po przybyciu do Wielkiej Brytanii - uderzy to w głównie w obcokrajowców, którzy mają na Wyspach rodziny i chcą z nimi spędzić święta.

Niemniej Brytyjczycy są coraz bardziej zmęczeni protestami i zaczynają źle reagować na słowo strajk. Winią rząd za brak zaangażowania w rozmowy z pracodawcami, a związki zawodowe za nieustępliwość i nierealistyczne oczekiwania płacowe.

Brexit, pandemia i kryzys energetyczny leżą u podstaw problemów, z jakimi boryka się brytyjska gospodarka. Ale jednym ze sprawczych czynników jest ludzki brak wyobraźni. Stary rok dobiega końca. Nowy nie rozpocznie się dla Brytyjczyków w dobrym stylu.