Nie będziemy dłużej tolerować ukrywania i milczenia wobec tego zjawiska - mówiła w Parlamencie Europejskim unijna komisarz Cecilia Malmstroem w czasie debaty na temat molestowania seksualnego. W czwartek europosłowie zaproponują kroki, które mają mu zapobiegać.

REKLAMA

W Unii Europejskiej jest wiele regulacji prawnych, przedsięwzięć, dyrektyw, kodeksów postępowania (...). Arsenał prawnych i politycznych środków na poziomie europejskim obejmuje większość działań potrzebnych do wspierania państw członkowskich w walce z wszelkiego rodzaju przemocą wobec kobiet i dziewcząt. Teraz powinniśmy skupić się na tym, by wprowadzić je w życie - argumentowała Malmstroem.

Podczas debaty dwie europosłanki, Terry Reintke (ugrupowanie Zielonych) i Eleonora Forenza (skrajna lewica) oświadczyły, że same były ofiarami seksualnych napaści, i wezwały instytucje europejskie do działań, które położyłyby kres "kulturze macho".

Z kolei przewodnicząca komitetu ds. przeciwdziałania molestowaniu i mobbingowi Elisabeth Morin-Chartier (centroprawica) apelowała, by pomóc kobietom w poradzeniu sobie z upokorzeniami, jakich doświadczają, i przestać udawać, że się ich nie zauważa.

Środowa debata w PE dotyczyła zjawiska molestowania seksualnego w kontekście ogólnoeuropejskim i globalnym, ale była śledzona przez media głównie ze względu na najnowsze doniesienia o przypadkach molestowania w samym europarlamencie.

Sprawę, którą opisał w niedzielę londyński "Times", szybko podchwyciły media brukselskie, m.in. portal Politico, który rozpoczął własne śledztwo dziennikarskie. Doniesienia mediów uznano za na tyle poważne, że grupa sześciu europosłów (z ugrupowania socjalistów, liberałów i Zielonych) zażądała niezależnego, zewnętrznego dochodzenia wyjaśniającego.

Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Antonio Tajani oświadczył, że jest "wstrząśnięty i oburzony" informacjami o molestowaniu, przypominając jednocześnie, że w PE istnieje od dłuższego czasu komórka, w której osoby poszkodowane mogą zgłaszać tego rodzaju zdarzenia.

Z oficjalnych informacji wynika, że dotychczas nikt formalnie nie zgłosił podobnych przypadków. Portalowi Politico udało się jednak zebrać zgłoszenia od prawie 30 osób z PE, które twierdzą, że były molestowane.

Znaczna część zgłoszonych przypadków, podobnie jak większość przypadków opisanych przez "Timesa", to molestowanie kobiet przez mężczyzn, często w kontekście obietnicy awansu lub innych profitów.

Zdaniem dziennikarzy opisujących problem, są one częścią zjawiska o szerokim zasięgu, powszechnie znanego i funkcjonującego od dawna. Większość ofiar napastliwych zachowań nie zgłasza ich jednak nikomu w obawie przed utratą pracy lub innymi konsekwencjami. Dotyczy to zwłaszcza osób zatrudnionych na stanowiskach asystenckich, których prawo pracy nie chroni tak jak pracowników instytucji UE, wskutek czego mogą zostać zwolnione w trybie natychmiastowym i bez podania przyczyny.

W poniedziałek na korytarzach Parlamentu Europejskiego pojawiły się plakaty z hasłem "Zero tolerancji dla molestowania w pracy", z okładką specjalnej broszury, w której europarlamentarzyści są instruowani, jak unikać sytuacji, które mogą zostać zakwalifikowane jako molestowanie - nie tylko seksualne - w pracy.

Z kolei Komisja Europejska oświadczyła w środę, że w ciągu ostatnich pięciu lat co roku średnio 13 pracowników zgłaszało odpowiednim instytucjom wewnętrznym przypadki molestowania, które w czterech przypadkach rocznie kończyły się zastosowaniem środków dyscyplinarnych.

W czwartek europosłowie przyjmą rezolucję w tej sprawie.

(j.)