Premier Turcji Recep Tayyip Erdogan oświadczył na wiecu swych sympatyków w Stambule, że jego obowiązkiem było wysłanie policji do usunięcia demonstrantów, którzy od 18 dni okupowali stambulski park Gezi. Szed rządu nazwał protestujących „terrorystami” i „motłochem”, odrzucił też krytykę ze strony ze strony Parlamentu Europejskiego.
Także we Francji, w Niemczech i w Wielkiej Brytanii używano przemocy przeciwko protestującym i co wy w tej sprawie zrobiliście - mówił Erdogan w odpowiedzi na zarzuty ze strony Parlamentu Europejskiego. Zagranicznym mediom, w tym telewizjom CNN i BBC oraz agencji Reutera, zarzucił wypaczanie obrazu sytuacji w Turcji. Za prawdziwy obraz sytuacji w kraju uznał niedzielny wiec z udziałem swoich sympatyków.
Premier Turcji bronił usunięcia demonstrantów z parku Gezi argumentując, że należy on do wszystkich mieszkańców Stambułu, a nie do jednej grupy. Zarząd miasta oczyścił plac, sadzi się tam teraz kwiaty i trawę. Przy pracy są tam teraz prawdziwi obrońcy środowiska - tłumaczył.
Protesty w Turcji rozpoczęły się od sprzeciwu wobec planów wybudowania w rejonie stambulskiego parku Gezi centrum handlowego i meczetu. Szybko przerodziły się w szersze demonstracje przeciwko polityce Recepa Erdogana.