"Jest bardzo prawdopodobne, że to Rosja stoi za atakiem hakerskim" - twierdzi Mirosław Maj z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń. Systemy komputerowe padły ofiarą cyberataków m.in. na Ukrainie, w Danii, w Wielkiej Brytanii i Holandii.
Według eksperta o tym, że to Rosja stoi za cyberatakiem, może świadczyć fakt, iż atak jest najciężej odczuwalny na Ukrainie. Jak dodaje, Moskwa od czasu wojny o Krym i Donbas testuje możliwości związane z cyberatakami u swojego sąsiada. Przypomniał akcję hakerów sprzed roku, gdy pozbawili energii elektrycznej 200 tysięcy mieszkańców okolic Iwano-Frankowska.
Wątpliwości co do tego, że to Moskwa stoi za atakami, może budzić fakt, że dotknęły one także firmy rosyjskie - choćby Rosnieft. Mirosław Maj twierdzi jednak, że nawet przy wybraniu celu, jakim mogła być Ukraina, wirus może się rozlać po większej liczbie krajów - na to w globalnej sieci nie ma zbyt dużego wpływu.
Informacje o awariach systemów teleinformatycznych nadeszły z Europy Zachodniej i USA.
Właściciele komputerów, którzy na bieżąco aktualizuja oprogramowanie są - jak twierdzi Mirosław Maj z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń - odporni na cyberatak. Jeśli już nastąpił, a komputer został zawirusowany, w odtworzeniu może pomóc zabezpieczone archiwum danych. Do tego potrzeba jednak systematycznego backupowania sprzętu.
Ekspert odradza natomiast płacenia hakerom, którzy domagają się swoistego okupu - po pierwsze to nieetyczne, bo wspiera ich proceder. Po drugie, historia pokazuje, że taka zapłata nie gwarantuje zniesienia blokady komputera.
Pod każdym względem, zarówno technicznym, jak i etycznym, organizacyjnym, płacenie nie jest absolutnie żadnym rozwiązaniem - podkreśla ekspert.
Według Maja, specjaliści od bezpieczeństwa systemów teleinformatycznych już pracują nad antidotum.
(mal)