"Każdy z nas zadaje sobie pytanie, czy zrobilibyśmy to ponownie, wiedząc jakie będą konsekwencje. Odpowiedź jest tylko jedna i oczywista - tak. Nie możemy dać się zastraszyć" - pisze z aresztu w Murmańsku Tomasz Dziemianczuk. List polskiego ekologa opublikowano na stronie Greenpeace Polska. Dziemianczuk jest jednym z 30 zatrzymanych w Rosji aktywistów. Grozi mu siedem lat łagru.
W dzisiejszych czasach ochrona przyrody wymaga odważnych działań. Klikanie na Facebooku czasem nie wystarczy. Aby chronić to, co dla nas cenne, musimy podejmować aktywne działania - pisze Dziemianczuk. Żyjemy w czasach, w których coraz częściej wartości ważne dla obywateli są deptane i lekceważone, a państwo, które ma tych obywateli chronić, broni interesów korporacji i różnych grup interesów. To czasy, w których za ochronę przyrody można trafić do więzienia, a za oszustwa bankowe na okładki magazynów i listę najbogatszych ludzi na świecie - kontynuuje.
Polak podkreśla, że rosyjscy prokuratorzy, którzy oskarżyli grupę ekologów wieszających transparent o jedno z najcięższych przestępstw kryminalnych w Rosji, "przekroczyli w ten sposób granicę zdrowego rozsądku". Każdy z nas zadaje sobie pytanie, czy zrobilibyśmy to ponownie, wiedząc jakie będą konsekwencje. Odpowiedź jest tylko jedna i oczywista - tak. Nie możemy dać się zastraszyć i za rzeczy, w które głęboko wierzymy, czasami należy zapłacić wysoką cenę - podkreśla.
Mam nadzieję, że ta historia zakończy się szczęśliwie, a nasz los nie zniechęci następnego pokolenia aktywistek i aktywistów do działań w obronie przyrody. Jestem dumny z kolegów i koleżanek ze wszystkich organizacji pozarządowych. Uważam ich i je za osoby o dużym poczuciu odpowiedzialności, zdolne do poświęcenia swojego czasu, a często i kariery w imię wyższych, szczytnych celów - kończy Dziemianczuk.
Rosyjskie media 2 listopada doniosły, że rozpoczęto przenoszenie aresztowanych w Rosji działaczy Greenpeace'u z Murmańska do Petersburga. Wcześniej 22 z nich było przetrzymywanych w Murmańsku, a ośmiu - w mieście Apatyty, położonym około 200 km na południe. Ekolodzy skarżyli się na warunki w aresztach. Podkreślali, że w ich celach jest zimno, w toaletach zamontowano kamery, a wielu z nich nie miało też dostępu do wody pitnej w wystarczającej ilości. Jak podkreśliło źródło w rosyjskich organach ścigania, do którego dotarła agencja Interfax, areszty w Petersburgu są lepiej wyposażone.
Aktywiści zostali zatrzymani 18 września. Próbowali dostać się z pokładu statku "Arctic Sunrise" na należącą do koncernu paliwowego Gazprom platformę wiertniczą Prirazłomnaja. Chcieli zaprotestować przeciwko wydobywaniu ropy naftowej w Arktyce. Ekolodzy zostali zatrzymani przez FSB, a ich statek odholowano do Murmańska.
Wszystkich 30 członków załogi, w tym 26 cudzoziemców pochodzących z 18 krajów, aresztowano na dwa miesiące - do 24 listopada. Początkowo postawiono im zarzut piractwa, za co grozi od 10 do 15 lat pobytu w kolonii karnej. Kwalifikację czynu z "piractwa" na "chuligaństwo" zmieniono 23 października. Działaczom Greenpeace'u grozi teraz do 7 lat łagru.