Aleksiej Nawalny został otruty przy pomocy środka bojowego z grupy nowiczok. Potwierdziły to niezależnie dwa laboratoria we Francji i Szwecji - przekazał Steffen Seibert, rzecznik niemieckiego rządu.
Specjalistyczne laboratoria w Szwecji i Francji potwierdziły wstępne wyniki z Niemiec - oświadczył rzecznik rządu Republiki Federalnej Niemiec Steffen Seibert.
Erklrung zum Fall #Nawalny: Die Bundesregierung hat die @OPCW in die Analyse von Beweismitteln einbezogen. Auerdem haben zwei weitere internationale Labore den Nachweis eines Nervenkampstoffes aus der Nowitschok-Gruppe als Ursache der Vergiftung erbracht. pic.twitter.com/oCZ0SAqyzV
RegSprecherSeptember 14, 2020
Seibert wezwał również Rosję do współpracy.
Ponawiamy apel do Rosji, aby złożyła wyjaśnienia na temat tych wydarzeń. Jesteśmy w bliskim kontakcie z naszymi europejskimi partnerami w sprawie podjęcia dalszych kroków - zaznaczył rzecznik.
Nawalny został hospitalizowany 20 sierpnia w Omsku na Syberii. Poczuł się źle na pokładzie samolotu, lecącego z Tomska do Moskwy, i stracił przytomność. Na żądanie rodziny dwa dni później został przetransportowany lotniczym ambulansem do kliniki Charite w Berlinie, gdzie został poddany szczegółowym badaniom.
Laboratorium Bundeswehry ustaliło, po zbadaniu próbek krwi Nawalnego, że został on zatruty środkiem bojowym z grupy Nowiczok. Tym samym środkiem usiłowano zabić byłego rosyjskiego agenta Siergieja Skripala i jego córkę Julię w marcu 2018 roku w Salisbury na południu Anglii.
Na początku września kanclerz Niemiec Angela Merkel poinformowała, że Nawalny stał się ofiarą "próby zabójstwa przez otrucie". Laboratorium Bundeswehry, badające pobrane od niego próbki, wykryło, że opozycjonistę usiłowano otruć bojowym środkiem chemicznym z grupy nowiczok.
Z kolei amerykański sekretarz stanu Mike Pompeo zasugerował, że próba otrucia rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego została prawdopodobnie zaaranżowana przez "wysokich rangą urzędników" rosyjskiego rządu.
Słyszeliśmy to oświadczenie. Jesteśmy zainteresowani wyjaśnieniem przyczyn tego, co się wydarzyło. Uważamy za niedopuszczalne jakiekolwiek wskazywanie wprost czy pośrednio, aluzje o tym, że związek z tym, co się stało, ma ktokolwiek z oficjalnych przedstawicieli Rosji - skomentował rzecznik prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow. Polityk dodał dodał, Rosja uważa, że jest to również "a priori błędne i wypaczające rzeczywistość".