Dopięcie negocjacji brexitowych z Unią Europejską, ostra polityka wobec Rosji, ale także organizacja nielegalnych imprez w czasie pandemii. Być może właśnie te trzy rzeczy zostaną zapamiętane Borisowi Johnsonowi, który wczoraj złożył rezygnację i będzie pełnił funkcję premiera Wielkiej Brytanii do czasu wyboru następcy. Gościem porannej rozmowy w radiu RMF24 „7 pytań o 7:07” była dr Małgorzata Kaczorowska z Uniwersytetu Warszawskiego, specjalizująca się w brytyjskiej polityce. Rozmawiał z nią Tomasz Weryński.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Dr Kaczorowska: Ambitni, młodzi politycy nie chcą tonąć z Borisem Johnsonem

Tomasz Weryński: Konflikt narastał wśród torysów już od dłuższego czasu. Dlaczego Johnson złożył rezygnację akurat 7 lipca?

Małgorzata Kaczorowska: Przyczyniło się do tego narastające napięcie - tak jak pan powiedział - które już zaczęło przybierać na sile, a właściwie była to już fala wypadków, niemożliwa do zatrzymania. Od stycznia tego roku, kiedy ujawniono tzw. "partygate", czyli skandal związany z udziałem premiera, jego najbliższego otoczenia, polityków Partii Konserwatywnej i osób związanych z Downing Street 10, którzy uczestniczyli w spotkaniach towarzyskich, imprezach bez dystansu społecznego, w czasie ściślejszego lockdownu Wielkiej Brytanii, kiedy ograniczenia dotyczyły wszystkich Brytyjczyków. Same władze brytyjskie, jak się okazało z premierem na czele, nie stosowały się do tych ograniczeń.

Czara goryczy przelała się w ostatnich dniach i tym mostem, który okazał się być o jednym za daleko, stała się sprawa z ubiegłego tygodnia - skandalu obyczajowego związanego z jednym z polityków rządu brytyjskiego. A mianowicie Chrisa Pinchera powołanego w lutym tego roku na stanowisko zastępcy głównego urzędnika partyjnego dbającego o lojalność, dyscyplinę parlamentarną w Partii Konserwatywnej. Zresztą taka sama funkcja jest również w partii labourzystowskiej i pozostałych partiach politycznych. To jest bardzo ważna osoba, która dba o to, by politycy partii pojawiali się na głosowaniu, głosowali zgodnie z linią rządu i by to wszystko grało, by ten mechanizm był sprawny. W skrócie okazało się, że Chris Pincher miał na swoim koncie kilka wydarzeń związanych z napaścią seksualną czy też molestowaniem seksualnym innych osób. Nie tylko, jak się okazało, które miały miejsce w ubiegłym tygodniu, ale również wcześniej. Pełnił on funkcję w rządzie, mimo że Boris Johnson - jak się okazało - wiedział o tym. Czyli po raz kolejny mamy do czynienia z taką sytuacją, że Boris Johnson przymyka oko na sytuacje istotne. Dlaczego utrzymywał się na tym stanowisku i uzyskał takie poparcie, dlaczego sprawa stała się dość głośna i ważna? Stała się, ponieważ wypłynęła do mediów, media i media społecznościowe, portale nagłośniły sprawę i to, że takie sytuacje mają miejsce od dłuższego czasu, a mimo to Chris Pincher utrzymywał się w rządzie

Nie został przykładnie ukarany.

Boris Johnson o tym wiedział, mówił o tym, że drapieżne osoby powinny być oczywiście wykluczane, potem potępił, zaczął znowu przepraszać. Kolejne przeprosiny, kolejna sytuacja pewnego kluczenia, po doświadczeniach z mijaniem się z prawdą - delikatnie mówiąc - czy kłamstwem z początku tego roku, które zresztą okupił dość dużą ceną, bo przeprowadzono postępowanie, śledztwo i został ukarany grzywną - on, jak również kanclerz skarbu Rishi Sunak. Więc to są też jedne z takich sytuacji dość niespotykanych. No i politycy konserwatywni, członkowie rządu, wśród których narastała taka frustracja, wobec tego, co działo się w rządzie. Pewne różnice zdań między kanclerzem skarbu związane z dyscypliną budżetową. Johnson chciał wydawać więcej pieniędzy na łagodzenie skutków covidu. Brexit, rosnące ceny, kryzys, który dotyka również Wyspy Brytyjskie, pobrexitowe skutki cały czas się ciągną za Borisem Johnsonem, przede wszystkim dotykając najbardziej przeciętnego Brytyjczyka. I właśnie skandale obyczajowe. To już dość. Tu już konserwatyści, a przede wszystkim znaczący, istotni politycy Partii Konserwatywnej i ministrowie w rządzie, jak Sajid Javid - minister zdrowia, Rishi Sunak - kanclerz skarbu złożyli we wtorek swoje teki. A zatem właściwie można powiedzieć: lawina ruszyła, bo to jest lawina, masowy exodus ministrów w takim stopniu, w takiej skali nie miał właściwie w historii precedensu. Porównać to można chyba z rokiem 1932, kiedy bodajże 11 ministrów złożyło naraz swoje dymisje. Tutaj faktycznie w przeciągu kolejnych dwóch dni mieliśmy do czynienia z falą blisko sześćdziesięciu tego typu dymisji ministrów różnej rangi.

Sporo tych tematów się nałożyło i nawarstwiło. Johnson długo walczył o to, żeby nie oddawać stanowiska szefa rządu. Co pani zdaniem mogło go przekonać, aby jednak odpuścić w tej kwestii?

Jak sam stwierdził we wczorajszym oświadczeniu na Downing Street, miał możliwość wykonywania najlepszej pracy na świecie, jaką sobie można wymarzyć. Co skłoniło go do rezygnacji? Narastające napięcie i presja polityków konserwatywnych. A ta presja - o niej już rozpisywały się media. Zresztą politycy wskazywali w swoich komentarzach, które publikowali w różnych portalach społecznościowych, o konieczności i potrzebie absolutnie natychmiastowej rezygnacji Johnsona. I w obliczu tak zmasowanego ataku, takiej presji, Boris Johnson nie ma szans na to, żeby się utrzymać. W pewnym momencie blokada jego rządów mogła się wydarzyć. Absolutnie byłoby to jeszcze większą katastrofą niż ta sytuacja. Chociaż już mamy do czynienia z kryzysem. Myślę, że to też jest wynik tego, że mamy do czynienia z politykami ambitnymi, stosunkowo młodymi. Sunak - dotychczasowy kanclerz skarbu do wtorku, to młody polityk 42-letni, zresztą Sajid Javid też chyba nieco ponad 50-letni, więc to są młodzi ludzie, którzy chcą i mają szansę na dalszą karierę, nie chcą tonąć razem z pogrążonym już w skandalach - też z własnymi błędami, nie tylko ponosząc odpowiedzialność za swoich współpracowników, ale sam robiący błędy - Borisem Johnsonem.

A kto pani zdaniem może zastąpić Borisa Johnsona?

Karuzela, a właściwie lista osób kandydujących czy też możliwych liderów w najbliższym czasie ruszyła. Ruszyły chyba już zakłady bukmacherskie.

Jest jakiś lider w tym wyścigu?

Jest ich kilku. Myślę, że jako pierwszego trzeba wymienić właśnie Sajida Javida, Liz Truss, Jeremy’ego Hunta. Jeremy Hunt, były szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych w rządzie Johnsona. Podobnie Liz Truss, była sekretarz stanu spraw handlu międzynarodowego, też w gabinecie Johnsona - to są można powiedzieć starzy wyjadacze w konkurencji o stanowisko lidera w Partii Konserwatywnej, więc na pewno oni. Z pewnością można się spodziewać zgłoszenia kandydatury Rishi Sunaka - kanclerza skarbu, młodego, ambitnego polityka o wykształceniu ekonomicznym, z pewnym doświadczeniu w rządzie, 42-latka. Z pewnością Ben Wallace, były minister obrony, może tutaj również się pojawić w dość istotnej konfiguracji. Penny Mordaunt, minister do spraw handlu międzynarodowego. Tom Tugendhat, przewodniczący parlamentarnej komisji spraw zagranicznych, choć spoza rządu i nie popierający brexitu swego czasu podobnie jak Liz Truss będą musieli przekonać ewentualnych swoich zwolenników wewnątrz partii, bo pierwszy etap walki o przywództwo w Partii Konserwatywnej będzie się wiązał z pozyskaniem poparcia członków frakcji parlamentarnej. Dopiero potem nastąpi kilka tur - zobaczymy ile - do czasu wyłonienia dwójki konkurentów i wtedy rozpocznie się głosowanie przez pocztę wśród konserwatystów i ten ostateczny wybór. Więc chwilę to potrwa.

Faktycznie spora kolejka do tego urzędu. Ale jednym z krajów, które zapewne bardzo żałuje takiego obrotu sprawy, że Boris Johnson złożył rezygnację, jest Ukraina. Wołodymyr Zełenski mówił wprost: Boris Johnson był prawdziwym przyjacielem Ukrainy. Czy jednak istnieje zagrożenie, że następca Johnsona zmieni politykę wobec Rosji i Ukrainy?

Nie sądzę. W obecnej sytuacji decyzje i działania Johnsona w stosunku i w relacji do wojny w Ukrainie są oceniane pozytywnie i faktycznie pozwoliły Wielkiej Brytanii znowu pojawić się w tym dobrym świetle na scenie międzynarodowej. Troszkę też złagodziły relacje z Unią Europejską. To Wielka Brytania, no i ten właśnie Boris Johnson, brexitowa twarz brytyjska, trudnych negocjacji, komplikacji tych negocjacji, w ostatnim czasie ciągnących się. Myślę, że zasada kontynuacji polityki zagranicznej będzie tutaj utrzymana i konsekwencja w działaniach podjętych już w tym kierunku raczej będzie również stosowana. I nie ma raczej tutaj dyskusji i rozbieżności zdań między opozycją.

Ukraina nie ma się czego tutaj obawiać.

Nie powinna się obawiać. Absolutnie nie.

Pomówmy jeszcze o kwestii polskiej. Czy w Warszawie otwarto szampany, czy wręcz przeciwnie na wieść o rezygnacji Johnsona?

Ja myślę, że w Warszawie borykamy się ze stopami procentowymi i sytuacją kryzysową. Myślę, że w ogóle Wielka Brytania po wystąpieniu z Unii Europejskiej i Partia Konserwatywna stała się nieco odległa. Jeśli pyta mnie pan o obecną ekipę rządową, myślę, że Warszawa obserwuje to, co się dzieje w Wielkiej Brytanii, spokojnie. Czy otwierano szampany? Trudno powiedzieć. Myślę, że nie. Nie jest to i nie będzie jakaś wielka zmiana w polityce między tymi dwoma krajami.