Troje sędziów Federalnego Sądu Apelacyjnego w San podtrzymało decyzję Jamesa Robarta, sędziego z federalnego sądu okręgowego w Seattle, który wstrzymał wykonywanie dekretu prezydenta USA o czasowym ograniczeniu imigracji. Sąd Apelacyjny uznał, że dekret Donalda Trumpa z 27 stycznia jest niezgodny z Konstytucją, odrzucając tym samym argumenty jego administracji.
Adwokaci reprezentujący podlegające Trumpowi ministerstwo sprawiedliwości przekonywali, że względy bezpieczeństwa narodowego przemawiają za tym, aby natychmiast wznowić wykonywanie rozporządzenia Trumpa. Sędziowie, w tym - dwoje nominowanych przez prezydentów z Partii Demokratycznej i jeden mianowany przez republikańskiego prezydenta George’a W. Busha, byli odmiennego zdania. W 29-stronicowym orzeczeniu ocenili, że argumentacja adwokatów reprezentujących Biały Dom "godzi w podstawowe zasady konstytucyjnej demokracji USA".
Federalny Sąd Apelacyjny w San Francisco ma opinię najbardziej lewicowego w strukturze sądownictwa federalnego - pogląd taki przedstawił m.in. b. minister edukacji William Benett w swej wypowiedzi dla telewizji Fox News. Orzeczenie zostało przyjęte jednomyślnie, co zdaniem ekspertów dodatkowo pogłębia rozmiary porażki prezydenta Donalda Trumpa.
Jest to po prostu decyzja, która zapadła, ale to my ostatecznie wygramy sprawę - ocenił Trump. W jego opinii decyzja Sądu Apelacyjnego w San Francisco "ma charakter polityczny". Prezydent wyraził taką opinię podczas krótkiej rozmowy z dziennikarzami zgromadzonymi przed biurem rzecznika Białego Domu po ogłoszeniu wyroku. Zobaczymy się z nimi (sędziami - PAP) w sądzie - dodał.
Rzeczniczka ministerstwa sprawiedliwości i prokuratury generalnej powiedziała bezpośrednio po ogłoszeniu decyzji, że resort już "analizuje werdykt ws. dekretu o tymczasowym zawieszeniu imigracji i rozważa dostępne opcje" - podała agencja Reutera.
Wcześniej, w reakcji na czwartkową decyzję Federalnego Sądu Apelacyjnego w San Francisco, który uznał, że dekret z 27 stycznia jest niezgodny z Konstytucją, a Biały Dom nie przedstawił wystarczających dowodów na to, że nowe regulacje były podyktowane wyłącznie względami bezpieczeństwa narodowego i były wolne od zamiaru dyskryminacji obywateli z siedmiu krajów muzułmańskich, których wizy miały być unieważnione, prezydent Donald Trump napisał na Twitterze, używając przy tym wyłącznie dużych liter: "DO ZOBACZENIA W SĄDZIE. STAWKĄ JEST BEZPIECZEŃSTWO NASZEGO KRAJU".
Prezydent skierował swój wpis do trójki sędziów Federalnego Sądu Apelacyjnego w San Francisco. Nie musiał czekać długo na odpowiedź. Jey Inslee, gubernator stanu Washington, który zaskarżył dekret o tymczasowym ograniczeniu imigracji w okręgowym sądzie federalnym w Seattle, napisał kilka minut później na Twitterze: "Panie Prezydencie, widzieliśmy się już w sądzie i pokonaliśmy Pana".
Dekret prezydenta Trumpa wydany 27 stycznia, w tydzień po zaprzysiężeniu, przewidywał bezterminowe wstrzymanie imigracji z Syrii oraz tymczasowe wstrzymanie imigracji z siedmiu państw zamieszkiwanych przez muzułmańską większość. Nowe regulacje zostały wprowadzone bez konsultacji z Kongresem oraz szefami resortów odpowiedzialnych za jego wykonanie. Przyznał to pośrednio sam Donald Trump.
W rezultacie, rozporządzenie dotyczące obywateli siedmiu państw muzułmańskich, w tym również osób, które już otrzymały wizy wjazdowe do USA, spowodowało chaos, wywołując falę demonstracji i przynajmniej 40 pozwów oraz petycji złożonych w amerykańskich sądach różnych instancji.
Decyzja Sądu Apelacyjnego w San Francisco jest ważną, ale nie decydującą bitwą w wojnie Donalda Trumpa ze zdominowanym przez Demokratów systemem amerykańskich sądów - ocenił ekspert telewizji Fox News i przedstawiciel think tanku American Enterprise Institute, Marc Thiessen. Demokraci będą teraz przenosić swą obstrukcyjną taktykę do sądów - powiedział Thiessen, w przeszłości doradca ministra obrony Donalda Rumsfelda w wypowiedzi dla Fox News.
Zdaniem ekspertów w dziedzinie prawa prezydent Trump może się teraz zwrócić do sądu niższej instancji o ponowne rozpatrzenie sprawy albo odwołać się do Sądu Najwyższego.
Jednak nawet w Sądzie Najwyższym jednoznaczne rozstrzygnięcie tego sporu nie jest zapewnione. Od roku po śmierci konserwatywnego sędziego Antonina Scalii, Sąd Najwyższy obraduje w niepełnym składzie. Utrzymuje się w nim bardzo chwiejna równowaga pomiędzy konserwatywnymi a lewicowymi sędziami. Taki układ sił powoduje, że często zespół sędziów nie jest w stanie wydać jednoznacznej opinii i sprawa kończy się remisem. Donald Trump dopiero niedawno mianował swojego kandydata, sędziego Neila Gorsucha na miejsce pozostawione przez sędziego Scalię. W przypadku remisu, wyrok Sądu Apelacyjnego byłby utrzymany w mocy.
Prezydent Donald Trump może też jeszcze skorzystać z rady senatora Charlesa Schumera ze stanu Nowy Jork - przywódcy demokratycznej mniejszości w Senacie - i po konsultacjach z Kongresem przedstawić projekt nowego rozporządzenia. Jednak szanse, że Trump skorzysta z tego rozwiązania, są - zdaniem jego otoczenia - raczej nikłe.
(mn)