Parlament Ukrainy zatwierdził na stanowisku prokuratora generalnego Jurija Łucenkę - szefa frakcji parlamentarnej Bloku Petra Poroszenki, który w przeszłości był szefem MSW, a za rządów byłego prezydenta Wiktora Janukowycza odbywał wyrok więzienia, uznany przez Unię Europejską za polityczny. Drogę do stanowiska utorowała Łucence zmiana prawa - wcześniej w czwartek parlament w Kijowie przyjął ustawę, która zezwala na objęcie funkcji prokuratora generalnego przez osobę bez wykształcenia prawniczego.
Ustawę, która dwa dni wcześniej nie zdobyła wymaganej większości głosów, poparło w czwartek 258 deputowanych. Zgodnie z nią, kandydat na prokuratora generalnego nie musi być prawnikiem - powinien mieć wykształcenie wyższe i staż pracy w instytucjach związanych z wymiarem sprawiedliwości bądź w organach ścigania.
Jeszcze tego samego dnia, w którym przegłosowano zmianę prawa, odbyło się głosowanie nad kandydaturą Łucenki na stanowisko prokuratora generalnego - poparło ją 264 deputowanych 450-osobowej Rady Najwyższej. Tuż po głosowaniu Łucenko zrzekł się mandatu poselskiego i został zaprzysiężony.
Wcześniej prezydent Petro Poroszenko wyraził przekonanie, że Łucenko jest człowiekiem, który nie zawaha się przed zreformowaniem prokuratury. Jestem pewien, że Jurij Łucenko ma największe moralne prawo do walki o sprawiedliwość. Za swoje przekonania poszedł na szubienicę - oświadczył szef państwa, nawiązując do wyroku z czasów Janukowycza.
Sam Łucenko powiedział, że żałuje, iż do jego nominowania potrzebna była zmiana prawa. Zaznaczył jednak, że edukację prawniczą odebrał zarówno na stanowisku ministra spraw wewnętrznych, jak i w więzieniu.
Zgodziłem się objąć to stanowisko, bo rozumiem, że bez sprawiedliwości dla każdego, niezależnie od upodobań politycznych, nowa Ukraina nie ma żadnych szans - mówił.
Co ciekawe, polityk przekonywał wcześniej, że "ustawa nie dotyczy tego, kto będzie następnym prokuratorem generalnym, lecz tego, jaka będzie prokuratura generalna". Jak twierdził, ustawa otwiera prokuraturę generalną na "ludzi z zewnątrz", którzy nie byli wcześniej w jej strukturach.
Już jednak 6 maja przewodniczący parlamentu Andrij Parubij oznajmił w mediach, że prezydent Poroszenko rozważa tylko jedną kandydaturę na stanowisko prokuratora generalnego - właśnie Jurija Łucenki. Powiedział, że kandydatura ta jest obecnie "najbardziej optymalna" i że on sam ją popiera.
Kwestia zmiany prawa i kandydatury Łucenki wywoływała w ukraińskim parlamencie duże emocje. Przed czwartkowym głosowaniem nad ustawą deputowani opozycji wykrzykiwali: "Hańba!". Po głosowaniu zaś deputowany Bloku Poroszenki, były dziennikarz śledczy gazety internetowej "Ukrainska Prawda" Serhij Łeszczenko oświadczył, że dokument został przyjęty dzięki poparciu klanów oligarchicznych. Grupa (oligarchy Ihora) Kołomojskiego "Widrodżennia" dała 20 głosów, przyłączyło się do niej pięciu niezrzeszonych deputowanych Kołomojskiego. Plus 14 głosów dała grupa oligarchów gazowych "Wola Narodu", którzy oblizują się w nadziei na przejęcie firmy państwowej Ukrhazwydobuwannia - napisał Łeszczenko na Facebooku.
Dwa dni wcześniej była premier i przewodnicząca Batkiwszczyny Julia Tymoszenko oraz lider Partii Radykalnej Ołeh Laszko poinformowali, że nie popierają zmian w prawie umożliwiających objęcie funkcji prokuratora generalnego przez kandydata bez prawniczego wykształcenia i zbliżonego do prezydenta. Ich zdaniem, ustawa powstała konkretnie pod kandydaturę Łucenki.
51-letni polityk w przeszłości dwukrotnie był ministrem spraw wewnętrznych. W 2012 roku został skazany na cztery lata więzienia za sprzeniewierzenie pieniędzy państwowych w czasach, gdy kierował MSW - m.in. przyznał swemu kierowcy dodatek emerytalny sięgający równowartości 16 tysięcy złotych. Wyrok, który zapadł za rządów Wiktora Janukowycza, Unia Europejska uznała za polityczny. W 2013 roku Łucenko został ułaskawiony.
Wakat na stanowisku prokuratora generalnego powstał pod koniec marca, kiedy parlament przyjął rezygnację Wiktora Szokina. Cieszący się wcześniej zaufaniem prezydenta Szokin od dawna był krytykowany za opieszałość w śledztwach ws. sprawców tragicznych wydarzeń z przełomu 2013 i 2014 roku na Majdanie Niepodległości w Kijowie, w wyniku których zginęło ponad 100 osób. Obwiniano go również o sabotowanie reform i obronę skorumpowanych prokuratorów.
(edbie)