W samo południe w Pradze rozpoczną się uroczystości pogrzebowe Vaclava Havla. Msza żałobna zostanie odprawiona w katedrze św. Wita na Hradczanach. Legendarnego polityka, dramaturga i obrońcę praw człowieka pożegnają nie tylko Czesi, ale również goście z całego świata.
Po minucie ciszy rozlegną się kościelne dzwony w całych Czechach. Podczas ostatniej drogi prezydenta prascy filharmonicy zagrają "Requiem" Dworzaka.
Jak donosi specjalny wysłannik RMF FM do Pragi Maciej Pałahicki, na Hradczanach od rana zbierają się ludzie. Tłumy przyjechały nie tylko z Czech. Są także Słowacy, którzy także mają dziś żałobę narodową.
Na praskich ulicach panuje spokój i skupienie. Narodowe flagi są opuszczone do połowy masztów. W centrum miasta płoną setki zniczy. Od środy do dziś Czesi mogli składać cześć liderowi "aksamitnej rewolucji" w Sali Władysławowskiej zamku na Hradczanach. W środę w drodze na zamek towarzyszyło mu ponad dziesięć tysięcy ludzi. W czwartek chętnych do pożegnania się z prezydentem było jeszcze więcej.
Dziś w oficjalnych uroczystościach wezmą udział m.in. były prezydent Polski Lech Wałęsa, szefowa amerykańskiej dyplomacji Hillary Clinton i jej mąż, były prezydent USA Bill Clinton, dawna minister spraw zagranicznych USA i bliska przyjaciółka Havla Madeleine Albright, prezydent Słowacji Ivan Gaszparovicz i słowacka premier Iveta Radiczova, prezydent Austrii Heinz Fischer.
Wszystkie czeskie media podkreślają obecność polskiej delegacji. Czesi są wzruszeni polską reakcją na śmierć Havla. Wiele mówi się o współpracy z Polakami, o spotkaniach na szczycie Śnieżki i o tym, że Havel ma już w Polsce swoją ulicę. Niestety, polski prezydent nie przyjechał na pogrzeb z powodu bólu gardła.
Vaclav Havel - ostatni prezydent Czechosłowacji i pierwszy przywódca Czech po upadku komunizmu, dramaturg, legenda czechosłowackiej opozycji, obrońca praw człowieka zmarł w nocy z soboty na niedzielę w swym wiejskim domu w Hradeczku, na pogórzu karkonoskim.
Bezpośrednią przyczyną zgonu była niewydolność układu krążenia. Havel był osłabiony od wiosny, kiedy nabawił się poważnego zapalenia górnych dróg oddechowych. Miał 75 lat.