32 lata temu doszło do awarii reaktora nr 4 w czarnobylskiej elektrowni jądrowej. Dziś tak zwana Strefa Wykluczenia jest tylko z pozoru miejscem niedostępnym. Z roku na rok wzrasta bowiem liczba osób, które odwiedzają to miejsce, a Polacy od paru lat plasują się w ścisłej czołówce.
Blisko 50 tysięcy - tyle osób, według oficjalnych danych Państwowej Agencji Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia, odwiedziło okolice Czarnobyla w 2017 r. 70 proc. z tej liczby to osoby spoza Ukrainy, w tym prawie 5 tys. to Polacy. Dla porównania w 2016 r., czyli w roku 30. rocznicy awarii, Czarnobylską Strefę Wykluczenia zobaczyło prawie 37 tysięcy osób. W 2010 r. atomowych turystów było tylko niecałe 8,5 tysiąca.
Co ciekawe, według oficjalnych zapisów nie możemy mówić o turystyce w Strefie Wykluczenia. Jest ona, podobnie jak jakakolwiek komercyjna działalność w tym miejscu, zabroniona przez ukraińskie prawodawstwo. Ukraińska agencja zarządzająca Zoną określa więc turystów mianem osób wizytujących, a grupy turystyczne mianem delegacji.
Do awarii w elektrowni atomowej imienia Włodzimierza Iljicza Lenina, położonej w odległości 18 kilometrów od Czarnobyla, doszło w nocy z 25 na 26 kwietnia 1986 r. podczas testu awaryjnego systemu zasilania elektrycznego sterowania reaktorem nr 4. W wyniku błędów konstrukcyjnych urządzenia, a także nieprzemyślanych decyzji osób odpowiedzialnych za przeprowadzenie testu o godz. 1:23 i 40 sekund czasu moskiewskiego (w Polsce była wtedy godz. 23:23:40) para wodna rozsadziła reaktor, a chwilę później doszło do wybuchu uwolnionego wodoru.
Reaktor, w którym znajdowało się blisko 200 ton uranu, uległ całkowitej destrukcji. Gaszenie pożaru zajęło ratownikom prawie dziesięć dni. Wraz z dymem do atmosfery wydostały się radioaktywne izotopy pierwiastków, takie jak jod-131, cez-137, stront-90 i pluton-239. Skażone zostały ogromne obszary ziemi, głównie na Ukrainie i Białorusi. W efekcie awarii wokół elektrowni wyznaczono strefę bezpieczeństwa o promieniu 30 kilometrów. Wysiedlono z niej blisko 116 tysięcy osób, w tym prawie 50 tysięcy mieszkańców sąsiadującego z elektrownią miasta Prypeć. W akcji likwidacji skutków awarii uczestniczyło 600 tys. osób.
Dane dotyczące osób poszkodowanych są bardzo różne. Według raportu Greenpeace’u z 2006 r. w następstwie katastrofy zmarło około 200 tys. osób, a u 270 tys. wszystkich dotkniętych skutkami awarii prawdopodobnie rozwinie się nowotwór. Dane Forum Czarnobylskiego, które tworzyły Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, Światowa Organizacja Zdrowia, agendy ONZ, a także rządy Białorusi, Rosji i Ukrainy) z 2005 r. mówią, że śmierć poniosło 50 osób, a może umrzeć jeszcze 4 tys. osób. Według raportu UNSCEAR, czyli Komitetu Naukowego ONZ ds. Skutków Promieniowania Atomowego, z 2000 r. zarejestrowano wzrost zapadalności na raka tarczycy, ale nie zaobserwowano wzrostu zachorowań i zgonów na inne nowotwory złośliwe. Stwierdzono natomiast szereg chorób psychosomatycznych, wynikających m.in. ze stresu związanego brakiem rzetelnej informacji. W wyniku strachu w pierwszych latach po awarii gwałtownie wzrosła także liczba aborcji, głównie na Białorusi i Ukrainie.
Bez wątpienia awaria w Czarnobylu jest dla obywateli Białorusi i Ukrainy ogromną traumą. “Pamięć... Okruchy wspomnień... To wszystko, co pozostało z niegdyś pięknego, młodego miasta Prypeć, które było, choć nie na długo, moim domem" - pisał Aleksander Sirota w liście pt. “Chcę, żeby pamiętali...", który w 1995 r. opublikowano na łamach czasopisma wydawanego przez Departament Spraw Humanitarnych ONZ.
W kwietniu 1986 roku nie miałem nawet dziesięciu lat. Dla mnie, wtedy beztroskiego chłopca, i dla moich rówieśników, przyjazne uliczki naszego miasta, wszystkie jego place i alejki, a także pobliski las i rzeka Prypeć, były miejscami naszych dziecięcych zabaw i »wojennych bitew«. Ten pamiętny sobotni dzień - 26 kwietnia, nie był wyjątkiem
- podkreślił były mieszkaniec Prypeci i zaapelował: “(...) skoro jeszcze nie zamieniliśmy naszej planety w jeden ogromny sarkofag i śmierdzące śmieci, póki Ziemia jeszcze wytrzymuje naszą nieodpowiedzialność, póki jeszcze nie strząsnęła nas z siebie, jako niebezpieczne pasożyty, musimy powstrzymać się, powstrzymać nowe Czarnobyle... I niech miasto mojego dzieciństwa - moja martwa Prypeć będzie wieczną przestrogą dla każdego, kto posiada choć odrobinę wyobraźni, że nikt nie jest odporny na podobny koszmar bez względu na to, gdzie by on nie żył: czy w Ameryce, czy w Australii, czy w Chinach... I ile by lat nie minęło od kwietnia 1986 r. - 10, 20, 100..., my nie powinniśmy o tym zapomnieć!".
Aleksander Sirota, który przez wielu nazywany jest nieoficjalnym merem Prypeci, prowadzi dziś organizację Centr Pripyat.com. Działa ona aktywnie na rzecz zachowania pamięci o Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia dla przyszłych pokoleń, ale także organizuje wycieczki do Zony. Sirota opisując swoją działalność podkreśla na każdym kroku, że nie jest to biuro turystyczne.
Czarnobyl stał się specyficzną "marką" Ukrainy. Na straganach w Kijowie bez problemu można kupić koszulki z napisami w stylu “Keep calm and go to Chernobyl", czy też “Hard Rock Cafe Chernobyl". Zapisanie się na wycieczkę do Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia jest równie łatwe.
Na Ukrainie funkcjonuje szereg firm oferujących wyjazdy do Czarnobyla. Koszt jednodniowej wycieczki z Kijowa to około 100 dolarów. Nierzadko można spotkać promocje, dzięki którym odwiedziny miejsca największej katastrofy reaktorowej na świecie będzie jeszcze tańsze.
Także w Polsce istnieje kilka firm, które specjalizują się w wyjazdach do Czarnobyla. Koszt najtańszej wycieczki wraz z przejazdem i jednodniowym pobytem w Zonie to około 900 zł. Za dwudniową wycieczkę zapłacimy niecałe 1300 zł, a za trzydniową - około 1800 zł.
Osoby odwiedzające Strefę Wykluczenia można podzielić na trzy grupy. Pierwsza to osoby, które mają wiedzę na temat przebiegu awarii i jej skutków, i chcą zobaczyć to miejsce. Druga to fotografowie i miłośnicy urban exploration czy też gier komputerowych. Trzecią grupę stanowią osoby, dla których wyjazd do Czarnobyla nie różni się zbytnio od wyjazdu do Egiptu, a dowodem na bycie w tym miejscu będzie selfie zrobione przed sarkofagiem przykrywającym zniszczony reaktor.
Przewodnicy nie mają jednak wątpliwości, że osoby, które przyjeżdżają do tego miejsca wyłącznie w celach rozrywkowych, zmieniają swoje myślenie na temat Czarnobyla. Zaczynają patrzeć na miejsce przez pryzmat tragedii tysięcy osób, które musiały porzucić swoje domy i które już nigdy do nich nie powróciły.
Dodatkową grupę stanowią stalkerzy, czyli osoby, które nielegalnie przedostają się na teren Strefy Wykluczenia.
Coraz większy boom na Czarnobyl próbują też wykorzystać władze Strefy Wykluczenia i czarnobylskiej elektrowni jądrowej. Od 15 marca br. wszyscy “wizytujący" Zonę mogą odwiedzić muzeum “Gwiazda piołun", które znajduje się w samym centrum miasteczka Czarnobyl.
Przed awarią w tym miejscu funkcjonowało kino Ukraina. Do 2011 r. znajdował się tam sklep spożywczo-przemysłowy i maleńki bufet dla pracowników Strefy Wykluczenia. Budynek został odrestaurowany w 2011 r., ale przez siedem lat był tylko sporadycznie otwierany.
Strefa Wykluczenia każdego roku przyciąga coraz więcej ludzi. Ważne dla nas jest zapewnienie komfortowego i bezpiecznego pobytu gości na tym terenie i dostarczenie im kompletnych informacji o awarii w Czarnobylu i jej konsekwencjach - powiedział Witalij Petruk, szef Państwowej Agencji Ukrainy ds. Zarządzania Strefą Wykluczenia.
Odwiedzający muzeum mogą więc prześledzić historię transformacji Strefy Wykluczenia z miejsca katastrofy jądrowej w strefę nowych technologii i wyjątkowego laboratorium. Znajdują się tam także unikalne kadry z najbardziej popularnych miejsc w Zonie, m.in. miast Czarnobyl i Prypeć czy też okolic radaru pozahoryzontalnego Duga.
Ułatwione zostały także odwiedziny w elektrowni jądrowej. Za dodatkową opłatą około 100 dolarów zwiedzający mogą przejść śladami pracowników zakładu. Podróż zaczyna się na stacji kolejowej w mieście Sławutycz, w którym mieszka większość osób pracujących w elektrowni. “Wizytujący" są odbierani na stacji kolejowej Siemichody i stamtąd przewożeni do budynku elektrowni. Spacer obejmuje m.in. schron podziemny, sterownię nieczynnego bloku reaktora numer 3, sterownię wciąż pracującej rozdzielni energetycznej czy też centrum nadzoru nad starym i nowym sarkofagiem.
Przyszłość Czarnobylskiej Strefy Wykluczenia, pomimo wielu "zielonych" projektów, wciąż stoi pod znakiem zapytania. Jedno jest pewne - Prypeć, określana "miastem widmo" przeżywa totalną ewolucję za sprawą pojawiających się ludzi. Zapomniana przestrzeń przeobraża się w miejsce pamięci, tworząc tym samym kolejny rozdział w historii "Czarnobyla".
(Tekst powstał we współpracy z licznikgeigera.pl)