W ciągu trzech miesięcy w Indiach aż o 25 procent spadła liczba zagranicznych turystów po serii gwałtów, napaści seksualnych i morderstw kobiet. Liczba zagranicznych turystek spadła w tym czasie o 35 procent - wynika z badań przeprowadzonych przez Indyjskie Stowarzyszenie Izb Handlowych i Przemysłowych (ASSOCHAM).
Blisko 72 proc. pytanych turystek odwołało w ciągu ostatnich trzech miesięcy swoje podróże do Indii. Były to głównie kobiety z Kanady, USA i Australii.
Według Stowarzyszenia, zamiast Indii cudzoziemcy chętniej odwiedzają teraz Tajlandię czy Malezję.
Spadek liczby turystów odnotowano po tym, jak w połowie grudnia Indiami wstrząsnęły doniesienia o zbiorowym gwałcie na 23-letniej studentce. Dziewczynę zaatakowano w autobusie w Delhi. Kobieta zmarła w wyniku obrażeń. O gwałt oskarżono sześciu mężczyzn, w tym jednego nieletniego.
W połowie marca zaś, ofiarą zbiorowego gwałtu w stanie Madhja Pradeś w środkowych Indiach padła szwajcarska turystka. O zgwałcenie 39-latki oraz obrabowanie jej i jej męża oskarżono sześciu mężczyzn. Kilka dni później Brytyjka wyskoczyła z balkonu hotelu w Agrze na północy Indii, uciekając przed mężczyzną, który wdarł się do jej pokoju i prawdopodobnie chciał ją zgwałcić.
Incydenty te wzbudziły zaniepokojenie o bezpieczeństwo podróżniczek w Indiach - tłumaczy sekretarz generalny ASSOCHAM D.S. Rawat.
Brutalny atak z grudnia sprawił, że w Indiach, gdzie tradycyjnie dominują mężczyźni, zaczęto krytykować sposób, w jaki traktowane są kobiety. Zaostrzono kary za napaści seksualne i inne przestępstwa przeciw kobietom, np. handel kobietami czy atakowanie ich kwasem. Utworzono też sieć specjalnych sądów, które zajmują się wyłącznie sprawami dotyczącymi przemocy seksualnej.