Co najmniej 60 osób, w większości cywilów, zginęło podczas trzydniowych zamieszek w stolicy Jamajki, Kingston. Doszło do nich z powodu planowanej ekstradycji narkotykowego barona do USA. 211 osób zostało zatrzymanych przez policję.

REKLAMA

Wczoraj policja i wojsko przypuściły szturm na dzielnicę Tivoli Gardens na zachodzie miasta, ponieważ spodziewała się znaleźć tam Christophera "Dudusa" Coke'a - poszukiwanego listem gończym barona narkotykowego, którego ekstradycji domagają się Stany Zjednoczone. Dzielnica opanowana jest przez gangi narkotykowe i uchodzi za "twierdzę" Coke'a.

Mężczyzny jednak nie ujęto, a jego zwolennicy skutecznie bronili się przed policjantami, ostrzeliwując ich z wysokich budynków i ulicznych barykad.

Stany Zjednoczone wystąpiły o wydanie im 42-letniego Coke'a w sierpniu 2009 roku. Podejrzewają go o kierowanie handlującym bronią i narkotykami gangiem "Shower Posse", uchodzącego za najpotężniejszy gang narkotykowy na Jamajce.

Premier Jamajki Bruce Golding wyraził w parlamencie ubolewanie z powodu śmierci członków sił porządkowych i uczciwych, niewinnych obywateli. Podkreślił, że władze położą kres anarchii i przywrócą porządek i spokój.

Policja zaleciła mieszkańcom miasta pozostanie w domach do czasu opanowania sytuacji w mieście.

W niedzielę Golding ogłosił, że rozpoczyna procedurę ekstradycyjną Coke'a. Władze podejrzewają, że właśnie to było przyczyną niedzielnych ataków bombowych na pięć posterunków policji. W dwóch dzielnicach Kingston wprowadzono stan wyjątkowy.

Wczoraj do walk policji z gangami doszło w kilku dzielnicach Kingston, a także w Spanish Town - mieście leżącym ok. 20 km na zachód od stolicy Jamajki.

Jamajka jest biednym krajem zamieszkałym przez ok. 2,8 mln mieszkańców. Jest masowo odwiedzana przez turystów, którzy jednak unikają rejonu Kingston, uchodzącego za miasto bardzo niebezpieczne. Z powodu zamieszek liczne linie lotnicze zawiesiły loty na Jamajkę a kilka krajów, w tym Wielka Brytania i Szwajcaria, odradziły swoim obywatelom podróż do tego kraju.