Opieszałość ratowników i brak informacji o losach 180 górników spowodowały rozruchy pod zalaną kopalnią w chińskiej prowincji Shandong. Według agencji AFP rodziny uwięzionych w zalanym szybie starły się wczoraj z ochroną kopalni.
Topnieją szanse uratowania około 180 górników, uwięzionych od piątku w zalanym przez falę powodziową szybie kopalni. Władze kopalni zastrzegły, że nie wiedzą, gdzie znajdują się górnicy, ani w jakim są stanie.
Choć do tragedii doszło jeszcze w piątek, akcja ratunkowa ruszyła dopiero wczoraj. Na miejsce wypadku sprowadzono wiele pomp i wysokoobrotowe wiertła do borowania ścian. Woda wdarła się do szybu, w którym pracowało 750 górników. Większość zdołała uciec. Zdaniem ratowników, nic nie wskazuje na to, by komukolwiek udało się przeżyć.
Nadal usiłujemy wypompować wodę z zalanych korytarzy, jednakże nadzieje na to, by ktokolwiek przeżył, są dziś bardzo nikłe - powiedział rzecznik chińskiego biura ds. bezpieczeństwa przemysłowego An Yuanjie.
Chińskie kopalnie są uznawane za najbardziej niebezpieczne na świecie. Według oficjalnych danych, w 2006 roku straciło w nich życie ponad 4700 górników. Niezależne organizacje obrony praw pracowniczych szacują jednak liczbę ofiar aż na 20 tysięcy.