Słynny chiński artysta i dysydent Ai Weiwei ujawnił, że od tysięcy swych sympatyków otrzymał ok. 3,5 miliona juanów (550 tys. dolarów). Stało się to tydzień po tym, gdy władze nakazały mu zapłacenie 2,4 mln dolarów (w przeliczeniu) zaległych podatków wraz z grzywną. Obrońcy praw człowieka twierdzą, że nagłe wezwanie do spłaty rzekomych zobowiązań to szykana, która ma na celu uciszenie krytykującego chińskie władze.
Liu Yanping, ochotnik pracujący w studiu Ai powiedział, że sympatycy artysty przelewają pieniądze na konto w banku, albo po prostu przerzucają koperty z banknotami przez bramę studia. Niektórzy robią z banknotów papierowe samolociki, które szybują przez ogrodzenie - informuje Associated Press.
Nie można wykluczyć, iż Ai prowadzi nielegalną zbiórkę pieniędzy - donosi państwowa chińska gazeta "The Global Times", powołując się na "ekspertów".
54-letni artysta jest m.in. współtwórcą narodowego stadionu w Pekinie, zwanego Ptasim Gniazdem. Zajmuje się rzeźbą, architekturą, fotografią i filmem, tworzy instalacje.
Ai naraził się władzom, nazywając chińskich przywódców "gangsterami". Prowadził też kampanię społeczną, która miała zmusić rząd do opublikowania pełnej liczby ofiar trzęsienia ziemi w Syczuanie w 2008 r. W czerwcu tego roku Ai Weiwei wyszedł na wolność po dwóch miesiącach przetrzymywania w tajnym miejscu bez postawienia mu zarzutów.