Chiny posiadają 600 głowic jądrowych i pracują nad nowymi rakietami międzykontynentalnymi – to wnioski z najnowszego raportu Pentagonu. "Myślę, że Pentagon może nie powinien budzić się z krzykiem, ale zasypiać z pewnym niepokojem, mając świadomość, że ta armia mimo problemów, mimo tej korupcji, mimo problemów wewnętrznych, ociężałości biurokratycznej, takiego trochę zabetonowania myślenia, dużego konserwatyzmu, jednak się reformuje i dokonuje modernizacji" - mówił w rozmowie z Piotrem Salakiem na antenie Radia RMF24 dr Michał Bogusz z Ośrodka Studiów Wschodnich.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio
Jeżeli policzymy, że co roku Chiny dokładają między 30 a 60 głowic nuklearnych do swojego arsenału, to tak, Chiny są groźniejsze - mówił ekspert na antenie Radia RMF24.
Na uwagę prowadzącego, że według raportu Pentagonu Chińczycy nadal mają mniej głowic jądrowych (600) niż Amerykanie (około 5 tysięcy), zauważył: Tak, tylko że ile razy można zniszczyć Pekin? Raz. Zniszczenie go pięć razy nie ma sensu. W pewnym momencie liczba nie ma już większego znaczenia.
Dopytywany, czy raport powinien zaniepokoić nową administrację w Waszyngtonie, odpowiedział: Myślę, że wszystkie raporty z roku na rok pokazują, jak bardzo zdolności Armii Ludowo-Wyzwoleńczej się zmieniły, jak ona się reformuje od wewnątrz, poprawia swoje zdolności bojowe i zwiększa swój arsenał. Po coś to jest robione.
Zgodził się z prowadzącym, że mieszkańcy np. Tajwanu mogą się czuć bardziej zaniepokojeni.
Myślę, że Tajwańczycy powinni z natury rzeczy być bardziej ostrożni i się niepokoić mając takiego sąsiada, który nie skrywa, że uważa Tajwan za część siebie, że dąży tak naprawdę do aneksji. To zawsze jest kwestia możliwości i okazji. Ten raport wskazuje, że możliwości rosną i prawdopodobnie pod koniec tej dekady Pekin uzyska fizycznie zdolność do zajęcia Tajwanu. Pytanie, czy będzie miał taką okazję i czy będzie wola polityczna - podkreślił dr Michał Bogusz.
Gość Piotra Salaka był również pytany o to, jak w raporcie oceniany jest stan współpracy między Chinami a Rosją czy Koreą Północną.
To jest teza, którą my stawiamy od dawna, że ta współpraca chińsko-rosyjska jest bardzo mocno zaawansowana, także na etapie wojskowym. To nie tylko jest współpraca dotycząca szkolenia, wymiany doświadczeń czy bezpośredniego wsparcia Chin w wysiłku wojennym Rosji, ale to jest także współpraca naukowo-techniczna, w dziedzinie rozwijania nowych systemów uzbrojenia. Tutaj bardzo często widzimy synergię, że Chińczycy dostarczają kapitał i możliwość produkcji niektórych podzespołów, których Rosjanie sami by nie byli w stanie stworzyć. Rosjanie, mając lepsze doświadczenie, projektują nowe systemy i je produkują. Ale już używając bardzo dużej ilości chińskich komponentów - mówił.
A czy amerykańscy analitycy dostrzegają niebezpieczeństwo ze strony Chin?
Wydaje mi się, że coraz bardziej, chociaż jeszcze parę lat przed wybuchem wojny na Ukrainie to była próba przebicia głową ściany. No ale teraz wydaje się, że organicznego zrośnięcia Rosji i Chin nie da się rozerwać i świadomość tego jest coraz większa. Nie tylko w Waszyngtonie, ale też przynajmniej w części stolic europejskich - powiedział.
Co jego zdaniem oznacza wypowiedź prezydenta elekta Donalda Trumpa, że Pekin i Waszyngton mogą "współpracować w celu rozwiązania wszystkich problemów świata"?
Z punktu widzenia Pekinu nieważne, co Trump powie. Oni mu nigdy nie zaufają, bo nigdy nie będą ufali żadnemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych, ponieważ z założenia władze uważają, iż celem Zachodu jest zniszczenie Chin. Uważają, że Zachód jako taki stanowi egzystencjonalne zagrożenie dla Chińskiej Republiki Ludowej i dla Komunistycznej Partii Chin. I z tego punktu widzenia nigdy nie uwierzą, że mogą dojść do długotrwałego porozumienia z Zachodem. Raczej są gotowi na podejmowanie taktycznych ustępstw, rozwiązań ze świadomością, że jest to wszystko tylko tymczasowe, z dużą podejrzliwością wobec Zachodu. Chińczycy zakładają, że to oni albo Zachód wycofa się (ze współpracy - przyp. red.) albo oszuka przy pierwszej nadarzającej się okazji - stwierdził.