Amerykanin Mike Hughes chciał udowodnić światu, że Ziemia jest płaska. W tym celu w domu zbudował specjalną rakietę, która miał polecieć i potwierdzić swoje podejrzenia. Jego plan został jednak odłożony w czasie, gdyż państwowa agencja nie zezwoliła mu na start.
61-latek przez kilka lat konstruował w swoim garażu prowizoryczną rakietę. Chciał nią polecieć na tyle wysoko, by móc sprawdzić, czy aby na pewno nasza planeta jest okrągła, czy też może - jak sam uważa - płaska.
Jak informuje "Washington Post", Hughes chciał wystartować 25 listopada. Problem, że chciał wylecieć z niewielkiego miasteczka Amboy, czyli terenu publicznego. Na to nie chciało mu zezwolić amerykańskie Biuro Zarządzania Terenem. Sam 61-latek twierdzi, że agencja pozwoliła mu na start rok temu.
Hughes nie traci jednak nadziei. W następnym tygodniu zamierza ponownie spróbować startu - tym razem z prywatnego terenu.
Teoria "płaskiej Ziemi" zdobywa coraz więcej zwolenników. Nie tak dawno w Północnej Karolinie odbyła się nawet międzynarodowa konferencja poświęcona zagadnieniu. Stowarzyszenie zajmujące się tą kwestią jest też jednym z głównych sponsorów Hughesa.
(az)