Rosyjska prokuratura generalna sprawdza wersję, że w zabójstwo Litwinienki mógł być zamieszany Leonid Niewzlin. Współwłaściciel koncernu naftowego Jukos i bliski współpracownik Michaiła Chodorowskiego ukrywa się w Izraelu.
Na razie w sprawie niewiele wiadomo. Wydaje się jednak, że logika, jaką kierują się prokuratorzy jest dość karkołomna. Według nich śmierć Litwinienki fatalnie popsuła wizerunek rosyjskich władz. A to znaczy, że zabójstwo mogło zostać zorganizowane przez jednego z zaciętych wrogów Putina, ukrywających się za granicą, np. przez Leonida Niezwlina.
Dodatkowo na ten trop naprowadziła prokuratorów próba zabicia kilku menedżerów Jukosu oparami rtęci, które podobno wykryto w ostatnich dniach. Żadnych dowodów nie przedstawiono. Rzucając takie oskarżenia, Moskwa próbuje wpłynąć na Waszyngton; Niewzlin kilka dni temu przyleciał do USA jeździć na nartach i Moskwa żąda jego ekstradycji, ale nie ma dobrych argumentów.
Litwinienko miał rzekomo przekazać Niewzlinowi ważne dokumenty, dyskredytujące władze na Kremlu. Śledztwa w Wielkiej Brytanii i Rosji na razie nie wyjaśniły kto otruł Litwinienkę. On sam przed śmiercią oskarżał wprost Władimira Putina.