W wywiadzie dla telewizji NBC były prezydent George W. Bush bronił swej decyzji inwazji na Irak, zdradził, że rozważał zwolnienie wiceprezydenta Cheney'a i przyznał się do błędów w czasie huraganu Katrina. Wspominał też swą burzliwą młodość kiedy nadużywał alkoholu.
Rozmowa z NBC była pierwszą z serii rozmów z byłym prezydentem zaaranżowanych w związku z publikacją jego autobiograficznej książki "Decision points" (Momenty decyzji), która dziś ukazuje się w księgarniach w USA.
W pierwszej części rozmowy, prowadzonej w kościele w Teskasie, były prezydent mówił m.in. o swoim alkoholizmie, z którego wyszedł w połowie lat 80 pod wpływem osobistego przełomu religijnego i o swej miłości do ojca, prezydenta w USA w latach 1989-1993.
Wspominając atak terrorystyczny 11 września 2001 r. - najważniejsze wydarzenie jego prezydentury - Bush ujawnił m.in., że kiedy leciał samolotem Air Force One okrężną drogą z Florydy do Waszyngtonu, nie mógł się połączyć z Białym Domem. Nasz system telefoniczny był przestarzały - powiedział.
Wypowiedzi Busha ilustrowano migawkami filmowymi z ataku 9 września i słynnego wystąpienia prezydenta wśród strażaków na tlących się gruzach wieżowców WTC, po którym jego popularność w sondażach wzrosła do 90 procent.
Bush bronił swej zgody na torturowanie najgroźniejszych terrorystów w celu wydobycia od nich informacji o planowanych atakach. Bronił metody "waterboarding", czyli podtapiania więźniów po przywiązania ich do deski głową w dół. Pokreślił, że zasięgnął przedtem opinii prawników, którzy powiedzieli mu, że metoda ta jest legalna w świetle amerykańskich ustaw.
Ja sam nie jestem prawnikiem. Stosowaliśmy te metody, aby ratować życie ludzi. Moim zadaniem było chronić Amerykę - powiedział. Dodał też, że taką samą decyzję podjąłby dziś w takich samych okolicznościach.
Znaczną część rozmowy wypełniły wypowiedzi Busha na temat wojny w Iraku, która w przeważającej opinii komentatorów była błędem i pogrążyła reputację prezydenta.
Bush powiedział m.in., że nie miał żadnych wątpliwości co do prawdziwości informacji wywiadu o rzekomym gromadzeniu przez reżim Saddama Husajna broni masowego rażenia. Stały się one oficjalnym powodem inwazji Iraku.
Zapytany czy rozważał przeproszenie społeczeństwa za wojnę, która pochłonęła tysiące ofiar wśród żołnierzy USA i dziesiątki tysięcy zabitych cywilów w Iraku, odpowiedział przecząco. Przeprosiny oznaczałyby, że decyzja (o wojnie) była błędna, a tak nie uważam. Świat jest zdecydowanie lepszy bez Saddama Husajna u władzy - oświadczył.
Bush potwierdził - co ujawnił w książce, z której przecieki ukazały się już w mediach - że w 2003 r. ówczesny niepopularny wiceprezydent Dick Cheney zaoferował swoją dymisję, aby ułatwić prezydentowi reelekcję.
Stanowczo zaprzeczył jednocześnie jakoby Cheney kierował Białym Domem za jego prezydentury, jak pisali niektórzy komentatorzy. Jak się jest prezydentem, ludzie opowiadają wszelkie (niestworzone) rzeczy - powiedział lekceważąco.
Cheney uchodził za najbardziej wpływowego wiceprezydenta w dziejach USA. Zdaniem nieżyczliwych Republikanom publicystów, "sterował" Bushem.
Mówiąc o huraganie Katrina i tragicznej w skutkach powodzi w Nowym Orleanie w 2005 r. Bush powiedział, że dało to jego krytykom powód do osłabiania jego prezydentury. Administrację Busha potępiano wtedy za spóźnioną reakcję i nieudolność w udzielaniu pomocy ofiarom kataklizmu. Po Katrinie notowania prezydenta gwałtownie spadły.
Bush przyznał w wywiadzie, że błędem było, iż jego pierwsza wizyta w Luizjanie w czasie powodzi ograniczyła się do obejrzenia zalanych terenów z samolotu.
W powodzi ucierpieli główni Afroamerykanie, którzy długo daremnie czekali na pomoc. Jeden ze znanych murzyńskich raperów, Kayne West, powiedział wtedy, że Busha nie obchodzą czarni. Byłem tym urażony, bo to nieprawda. To był najgorszy moment mojej prezydentury - powiedział Bush.
Wywiad był pierwszym tak eksponowanym medialnie wystąpieniem publicznym Busha od chwili jego odejścia z urzędu prawie 2 lata temu. Bush nie zabierał także nigdy głosu na temat prezydenta Obamy.
Nie chcę wchodzić w bagno...Prezydent Obama ma wielu krytyków a ja nie chcę być jednym z nich - powiedział wyjaśniając przyczyny swego milczenia.
Zapytany czy nie martwią go negatywne oceny jego własnej prezydentury, Bush wzruszył ramionami. Nie przejmuję się tym. Tak jak nie przywiązywałem wagi do tego, że miałem 90 procent poparcia bezpośrednio po ataku 9 września - powiedział.
Jak się goni za popularnością, goni się chwilę, goni się bańkę powietrza - dodał filozoficznie.
Wyraził też nadzieję, że jego rządy ostatecznie będą uznane za sukces.