Bunt francuskich policjantów strzegących prywatnej willi Emmanuela Macrona. Funkcjonariusze skarżą się, że prezydent każe im pracować w zimie w fatalnych warunkach. Żądają budek strażniczych z ogrzewaniem i dostępu do toalet.
40 funkcjonariuszy ze szturmowej jednostki policji skarży się, że przez cały rok muszą strzec w fatalnych warunkach prywatnej rezydencji Macrona w kurorcie Le Touquet na północy Francji, choć prezydencka para prawie nigdy tam nie przyjeżdża.
Policjanci oburzają się, że muszą stać przed wejściem do tej willi w czasie ulew, wichur i śnieżyc - bez żadnej budki - i nie wiedzą, co robić, kiedy mają fizjologiczne potrzeby.
Fala protestów policyjnych związkowców wybuchła po tym, jak prefekt zapowiedział ukaranie policjanta, który - zamiast stać przed pustą willą - schronił się na pół godziny przed ulewą i wichurą w zaparkowanym tuż obok radiowozie.
Według związkowców, jego postępowanie było zgodne z obowiązującym regulaminem.
(ph)