Służby ratownicze Tajlandii uratowały buddyjskiego mnicha, któremu nagła powódź odcięła drogę wyjścia z jaskini. Wszedł do niej, żeby pomedytować i utknął na 4 dni.
Buddyjski mnich wszedł do jaskini Phra Sai Ngam w sobotę. To była jego coroczna pielgrzymka. Chciał w jamie pomedytować i posiedzieć w kontemplacji.
Gwałtowna ulewa sprawiła, że wejście do jaskini zostało zalane, a poziom wody w jej komorze zaczął się niebezpiecznie podnosić. Droga powrotna do wylotu jaskini została odcięta.
Kiedy ulewa ustała, a mnich nie pojawił się w pobliskiej wiosce, jej mieszkańcy zaalarmowali we wtorek policję.
Przybyłe na miejsce służby ratunkowe nie były w stanie wejść do jaskini, ponieważ woda w niej nie opadła. Wezwano więc specjalną grupę nurków jaskiniowych. Ci przystąpili do akcji w środę.
Ratownicy nie wiedzieli, w jakim stanie zastaną 46-letniego mnicha: czy żyje, czy jest przytomny, czy osłabiony, bo w końcu od kilku dni nic nie jadł.
Ale udało się. Po 4 dniach mnich został wyciągnięty z zalanej jaskini. Aby było to możliwe musiał ubrać maskę nurkową i z butlą na plecach przepłynąć 12-metrowy odcinek pod wodą.
W 2018 roku cały świat żył akcją ratunkową w Tajlandii, gdzie 12 chłopców w wieku od 11 do 16 lat wraz z trenerem zostało uwięzionych w jaskini Tham Lung.
Chłopcy zostali uwięzieni w jaskini 23 czerwca. Wtedy wybrali się ze swoim trenerem na wycieczkę rowerową, a w jaskini schronili się przed intensywnym deszczem. Szybko wzbierająca woda odcięła drogę wyjścia i zmusiła ich do pozostania w jaskini.
Na miejscu natychmiast została zorganizowana akcja ratunkowa, w której brało udział ponad tysiąc żołnierzy tajlandzkich, a także specjaliści z USA, Wielkiej Brytanii, Chin, Holandii czy Australii.
Akcja ratowania ratowania młodych piłkarzy rozpoczęła się 8 lipca i trwała dwa dni.
Słuchajcie online już teraz!
Radio RMF24.pl na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.