Jeszcze w środę brytyjski premier Keir Starmer odleci do Waszyngtonu. W czwartek spotka się tam z amerykańskim prezydentem Donaldem Trumpem. W kontekście Ukrainy szef brytyjskiego rządu pragnie być pośrednikiem między Europą a Stanami Zjednoczonymi. Nie będzie to jednak łatwe zadanie. Londyn z Waszyngtonem łączą tzw. specjalne relacje, która podyktowane są historycznymi i kulturowymi uwarunkowaniami.
Keir Starmer nie przybywa z pustymi rękami, a niesie dar specyficzny. Zaledwie wczoraj brytyjski rząd podjął decyzję o podniesieniu wydatków na obronę z 2,3 proc. PKB do 2,5 proc.
Pozornie może się to wydawać niewiele, ale w skali rocznej to 13 mld funtów więcej, a o tym wielokrotnie mówił ostatnio Donald Trump, wskazując na nieadekwatne jego zdaniem finansowanie zbrojeń przez kraje, które są w NATO.
W przypadku Wielkiej Brytanii nowy próg ma zostać osiągnięty do 2027 roku, ale sama kwota i terminarz być może w tym momencie nie mają takiego znaczenia jak to, że Wielka Brytania zareagowała na oczekiwania Waszyngtonu.
To duży atut dla Keira Starmera, bowiem człowiek, który jutro będzie przekonywał Donalda Trumpa o konieczności obrony suwerenności Ukrainy, musi mieć w rękawie jakiegoś asa.
Rząd brytyjski nie może podnieść podatków, nie może się też zadłużyć, bowiem oprocentowanie takich pożyczek w obecnych czasach jest astronomiczne.
Podjęto zatem decyzję, że zwiększone wydatki na obronę pochodzić będą z cięć wprowadzonych w budżecie przeznaczonym na pomoc międzynarodową, którą Wielka Brytania oferowała dotychczas krajom tego potrzebującym.
Ktoś nawet obliczył, że będzie to cięcie rzędu 40 proc. Ogłaszając w Izbie Gmin decyzję o zwiększaniu wydatków na obronę i tłumacząc pochodzenie pieniędzy na to przeznaczonych, premier Starmer bił się w piersi i powtarzał, że robi to z ciężkim sercem. Ale siła wyższa!
Jaśniejszą stroną tego medalu, jest to, że w Waszyngtonie ograniczania w wydatkach na pomoc międzynarodową są nową mantrą administracji Donalda Trumpa. To jeszcze bardziej podczas jutrzejszego spotkania powinno go zbliżyć do brytyjskiego premiera.
Co mówi się w Londynie na temat umowy, jaką Stany Zjednoczone mają podpisać z Ukrainą w sprawie eksploatacji metali rzadkich i innych minerałów?
Wciąż znamy za mało szczegółów w tej sprawie. Wiadomo, że będzie to porozumienie ekonomiczne, nie wiadomo natomiast, czy towarzyszyć mu będą jakieś specjalne gwarancje bezpieczeństwa.
Na Wyspach najczęściej wspomina się o tym, że Stany Zjednoczone zrezygnowały z pierwotnego żądania 500 mld dolarów dochodu z eksploatacji złóż, a Ukraina, podpisując takie porozumienie, otrzyma prawo do "dalszego bronienia swojego kraju" - takie mgliste sformowania też na Wyspach padają.
Możemy tylko zgadywać, co mogą one oznaczać. Każde porozumienie, a szczególnie to - podpisywane w tak trudnych warunkach - musi z natury rzeczy być kompromisem.
W jakich proporcjach ten kompromis się rozłoży, dopiero się okaże.