Kilkaset osób spędziło noc w policyjnych izbach zatrzymań po wczorajszych demonstracja w prawie 100 rosyjskich miastach. Protesty miały na celu wyrażenie wsparcia dla przebywającego w kolonii karnej opozycjonisty Aleksieja Nawalnego. W sumie policjanci zatrzymali blisko 1800 osób.
W Petersburgu policjanci zatrzymali wczoraj 800 demonstrantów. Po manifestacjach docierają sygnały o wyjątkowej brutalności funkcjonariuszy. W internecie pojawiło się wiele nagrań ukazujących stosowanie przemocy przez służby wobec protestujących.
. , . . pic.twitter.com/lcQs1xT6iz
Organizacje ochrony praw człowieka informują, że wobec uczestników manifestacji używano paralizatorów. Oprócz tego zatrzymani byli duszeni i bici. Są doniesienia na przykład o uderzaniu głowami demonstrantów o radiowozy.
Policja stosowała też pałki, gaz łzawiący i kajdanki.
Oficjalnie władze twierdzą, że w demonstracjach w całym kraju brało udział niespełna 15 tysięcy ludzi.
Organizatorzy przekonują jednak, że uczestników akcji było o wiele więcej.
Aleksiej Nawalny to rosyjski prawnik, publicysta i działacz społeczny. Opozycjonista w sierpniu 2020 roku stracił przytomność na pokładzie samolotu lecącego z Tomska na Syberii do Moskwy. Po awaryjnym lądowaniu w Omsku trafił do tamtejszego szpitala. Na prośbę rodziny został przetransportowany lotniczą karetką pogotowia do Niemiec. Przeszedł tam leczenie i rehabilitację.
Po powrocie do Rosji został zatrzymany w związku ze sprawą z 2014 roku - chodzi o domniemaną defraudację funduszy francuskiej firmy Yves Rocher.
2 lutego Nawalny został skazany przez sąd w Moskwie na 2 lata i 8 miesięcy w kolonii karnej. Dwa tygodnie później wyrok został skrócony o półtora miesiąca.
Nawalny trafił do kolonii karnej w Pokrowie. 31 marca rozpoczął strajk głodowy.
Opozycjonista skarżył się od dłuższego czasu na problemy ze zdrowiem, a także na pozbawianie go snu. W nocy jest budzony przez funkcjonariusza służb więziennych, który co godzinę sprawdza, czy Nawalny, uznany za "więźnia skłonnego do ucieczki", jest na miejscu.