Rudy Giuliani - były prokurator, były burmistrz Nowego Jorku i jeden z najbliższych doradców prezydenta elekta Donalda Trumpa - nie wykluczył postawienia Hillary Clinton zarzutów w związku z rzekomo nieuczciwymi działaniami fundacji charytatywnej Clintonów. "To trudna kwestia. (...) W polityce mamy tradycję, by zostawić pewne rzeczy za nami. Z drugiej strony trzeba patrzeć, jak bardzo to było złe" - stwierdził Giuliani w CNN.

REKLAMA

Giuliani, który - według mediów - wymieniany jest m.in. jako potencjalny przyszły szef Departamentu Sprawiedliwości, podkreślił, że Clinton nigdy nie była objęta dochodzeniem w sprawie "setek milionów dolarów".

Taka sama sprawiedliwość dla wszystkich - to jedna z naszych najważniejszych zasad - zaznaczył.

Fundacja Clintonów - Bill, Hillary & Chelsea Clinton Foundation, jak brzmi jej pełna nazwa - powstała w 2001 roku, po odejściu Billa Clintona z Białego Domu. Organizacja prowadzi programy pomocy w zwalczaniu ubóstwa, chorób zakaźnych i innych plag, głównie w krajach rozwijających się. Pobiera datki od darczyńców-multimilionerów, wielkich korporacji i rządów obcych państw. Donacje dla Clinton Foundation płynęły m.in. od takich krajów jak Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn, Algieria i Rosja.

Podczas kampanii przed wyborami prezydenckimi w USA fundacja, która zebrała dotąd około 2 mld dolarów, była mocno krytykowana przez republikanów. Oskarżali oni Hillary Clinton o konflikt interesów w czasach, gdy kierowała ona amerykańską dyplomacją i gdy fundacja otrzymała znaczne datki z zagranicy. Donald Trump wzywał do powołania specjalnego niezależnego prokuratora do zbadania sprawy fundacji.

W okresie, gdy Hillary Clinton była szefową amerykańskiej dyplomacji (2009-2013), Departament Stanu miał z Białym Domem umowę, że donacje dla Clinton Foundation nie będą stwarzać sytuacji konfliktu interesów i wszyscy darczyńcy będą ujawniani. Mimo to po czasie wyszły na jaw niektóre kontakty fundacji z resortem - m.in. dzięki mailom Clinton z jej prywatnego serwera, które badało FBI. Zdaniem republikańskich krytyków Clinton, maile te wskazują, że w zamian za datki dla fundacji darczyńcy uzyskiwali łatwiejszy dostęp do sekretarz stanu i innych członków kierownictwa rządu USA.

Oskarżyciele Clinton nie przedstawili jednak twardych dowodów na to, że donacje wpływały na politykę zagraniczną administracji albo Departamentu Stanu za jej kadencji.


(e)