Kryzys rosyjsko-ukraiński to coś więcej niż konflikt między dwoma krajami i więcej niż starcie Rosji z NATO. To kryzys o globalnych konsekwencjach - oświadczył w czwartek w Berlinie sekretarz stanu USA Antony Blinken w przemówieniu po spotkaniu z szefami dyplomacji Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii.

REKLAMA

Rosja wielokrotnie odwracała się od porozumień, które od dziesięcioleci utrzymywały pokój na kontynencie. Teraz Rosja nadal celuje w NATO - sojusz obronny, który chroni prawie miliard ludzi w Europie i Ameryce Północnej - oraz w zasady międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa, których obrona jest interesem nas wszystkich - powiedział Blinken.

Szef amerykańskiej dyplomacji podkreślił, że zasady te zostały ustanowione po dwóch wojnach światowych i zimnej wojnie. Odrzucają one prawo jednego kraju do siłowej zmiany granic innego kraju i do dyktowania drugiemu krajowi prowadzenia polityki lub dokonywanych wyborów, w tym z kim ma wchodzić w sojusze.

Zezwolenie Rosji na bezkarne łamanie tych zasad cofnęłoby nas wszystkich z powrotem do niebezpiecznych i niestabilnych czasów, kiedy ten kontynent i to miasto zostały podzielone na dwie części, a groźba totalnej wojny wisiała nad życiem wszystkich - zauważył Blinken.

Podkreślił, że kryzys rosyjsko-ukraiński, "to coś więcej niż konflikt między dwoma krajami i więcej niż starcie Rosji z NATO. To kryzys o globalnych konsekwencjach. I wymaga globalnej uwagi i działania".

Rosja wielokrotnie odrzuciła oferty dyplomatyczne

Amerykański sekretarz stanu zaznaczył, że USA i europejscy sojusznicy wielokrotnie przedstawiali Rosji oferty dyplomatyczne.

Jak dotąd nasze gesty w dobrej wierze zostały odrzucone, bo tak naprawdę ten kryzys nie dotyczy przede wszystkim broni czy baz wojskowych. Chodzi o suwerenność i samostanowienie Ukrainy i innych państw postsowieckich. A w istocie chodzi o odrzucenie przez Rosję postzimnowojennej Europy, która jest wolna - powiedział.

Teraz Rosja jest gotowa pójść jeszcze dalej i uzasadnia swoje działania twierdzeniem, że Ukraina w jakiś sposób zagraża jej bezpieczeństwu. To stawia rzeczywistość na głowie. Czyje wojska kogo otaczają? Który kraj siłą zagarnął cudze terytorium? Która armia jest wielokrotnie większa od drugiej? Który kraj ma broń jądrową? Ukraina nie jest tu agresorem. Ukraina po prostu próbuje przetrwać - oznajmił Blinken.

Nikogo nie powinno dziwić, że Rosja wszczyna prowokację lub incydent, apotem próbuje to wykorzystać do usprawiedliwienia interwencji wojskowej, mając nadzieję, że zanim świat zrozumie podstęp, będzie za późno - dodał.


Zajęcie Ukrainy to początek

Zdaniem Blinkena, jeśli Rosja zaatakuje i zajmie Ukrainę, z pewnością nasilą się wysiłki Moskwy na rzecz przekształcenia jej sąsiadów w państwa marionetkowe, kontrolowania ich działalności i stłumienia każdej iskry demokratycznej ekspresji.

Dlatego cały świat powinien przejmować się tym, co dzieje się na Ukrainie. Może się to wydawać odległym sporem regionalnym lub kolejnym przykładem rosyjskiego zastraszania. Stawką są jednak zasady, dzięki którym świat od dziesięcioleci jest bezpieczniejszy i stabilniejszy - oświadczył szef amerykańskiej dyplomacji.

Blinken przypomniał, że w 1994 roku, w pakcie znanym jako Memorandum Budapeszteńskie, Rosja, Stany Zjednoczone i Wielka Brytania zobowiązały się "szanować niezależność i suwerenność oraz istniejące granice Ukrainy" oraz "powstrzymywać się od groźby lub użycia siły" przeciwko temu krajowi.

Obietnice te pomogły skłonić Ukrainę do rezygnacji z arsenału nuklearnego, który odziedziczyła po rozpadzie ZSRR i była wówczas trzecim co do wielkości na świecie mocarstwem atomowym. Wystarczy zapytać mieszkańców Krymu i Donbasu, co się stało z tymi zobowiązaniami - powiedział Blinken.

Rosja ma prawo się bronić, jak każdy kraj - podkreślił. - A Stany Zjednoczone i kraje europejskie są gotowe do omówienia problemów bezpieczeństwa Rosji i tego, jak możemy je wzajemnie rozwiązać. Narodowi rosyjskiemu mówię: zasługujecie na to, by żyć bezpiecznie i godnie, jak wszyscy ludzie na całym świecie, i nikt - ani Ukraina, ani Stany Zjednoczone, ani kraje NATO - nie stara się temu zagrozić.