Bill Clinton stanął przed nowymi oskarżeniami o molestowanie seksualne. Jak donosi "Daily Mail" - powołując się na "wysokie rangą" źródła w Partii Demokratycznej, a także urzędnika, który pracował w administracjach Clintona i Baracka Obamy - zarzuty wobec byłego prezydenta USA wysunęły cztery kobiety. Oskarżenia dotyczą okresu już po wyprowadzce Billa Clintona z Białego Domu w 2001 roku.

REKLAMA

"Daily Mail" podaje, że zarzuty czterech kobiet, które nie ujawniły dotąd swej tożsamości, odnoszą się do wydarzeń sprzed kilkunastu lat, kiedy Clinton współpracował z miliarderem Ronem Burkle’em w jego przedsiębiorstwie Yucaipa Companies. Były prezydent pomagał Burkle’owi w nawiązywaniu biznesowych kontaktów i tworzeniu nowych przedsięwzięć.

Jak czytamy na stronach "Daily Mail", Clinton w tym czasie "latał po świecie z tłumem pięknych młodych kobiet na pokładzie prywatnego odrzutowca Burkle’a, który nazywano ‘Air F*ck One’".

Według gazety, cztery kobiety, które teraz oskarżają Clintona o molestowanie seksualne, zbliżały się w tym czasie do dwudziestki, a w firmie miliardera zatrudnione były na niższych stanowiskach.

"Daily Mail" podaje, że kobiety ze sobą współpracują, a reprezentujący je prawnicy poinformowali Billa Clintona, że przygotowują cztery osobne pozwy przeciwko niemu.

Sprawy trafią do sądu, jeśli były prezydent nie zaoferuje kobietom satysfakcjonujących je sum w zamian za milczenie.

Dziennik zaznacza, że pojawienie się tych nowych oskarżeń potwierdził przedstawiciel zespołu prawnego pracującego dla Billa Clintona.

Negocjacje trwają i - według "Daily Mail" - osiągnęły punkt krytyczny. Gdyby nie przyniosły porozumienia, to - jak przyznają źródła z otoczenia Clintona - cztery kobiety mają być gotowe do upublicznienia swych oskarżeń na konferencji prasowej.

Bill jest zrozpaczony na myśl, że znowu będzie musiał zeznawać i bronić się przed zarzutami natury obyczajowej - powiedział gazecie zaznajomiony ze sprawą przedstawiciel Partii Demokratycznej.

Jak dodał, były prezydent "ma nadzieję, że jego zespół prawników zdoła w jakiś sposób powstrzymać kobiety przed złożeniem pozwów i wyciągnąć go z tego bagna".

Według tego źródła, żona byłego prezydenta Hillary Clinton jest na niego wściekła.

Miała zaproponować wynajęcie prywatnych detektywów, którzy mieliby "poszukać brudów" w życiorysach czterech kobiet oskarżających Clintona. Jego prawnicy przekonali ją jednak, by się nie wtrącała. Poza tym - jak czytamy - była Pierwsza Dama, senator i sekretarz stanu USA ma świadomość, że przy obecnym społecznym podejściu do zarzutów o nadużycia seksualne niemożliwe jest zastraszenie kobiet i nakłonienie ich do milczenia, jeśli już podejmą decyzję, by upublicznić swe oskarżenia.

Według rozmówcy "Daily Mail", związek Clintonów od lat ma charakter bardziej biznesowy, a dzieje się tak przede wszystkim właśnie z powodu zdrad byłego prezydenta.

Lata temu stało się jasne, że nawet mimo upływu lat Bill nie zamierza się ustatkować i przestać uganiać za kobietami. Hillary po prostu to ignorowała i żyła własnym życiem - relacjonuje źródło.

Zaznacza jednak, że Hillary Clinton chce pozostać w oczach opinii publicznej "liderką oporu" wobec Donalda Trumpa, odgrywać w nadchodzących latach znaczącą rolę polityczną i być może nawet ponownie wystartować w wyborach prezydenckich w 2020 roku.

Obawia się, że najnowszy skandal może zniszczyć dorobek Clintonów i storpedować jej plany - podsumowuje rozmówca "Daily Mail".


Źródło: "Daily Mail".

(e)