"Białoruska władza robi co może, by ludzie nie wyszli na ulice Mińska, protestować po ogłoszeniu wyników wyborów prezydenckich" - mówi szefowa opozycyjnego portalu informacyjnego Karta 97. Natalia Radina twierdzi, że ludzie są zastraszani przez milicję i KGB. Zablokowano także dostęp do opozycyjnych stron internetowych.
Z terytorium Białorusi nie da się wejść na opozycyjne strony internetowe i portale społecznościowe - trudno się więc organizować opozycjonistom. W mediach występują przedstawiciele resortów siłowych z oświadczeniami, że manifestacje będą nielegalne. Od wczoraj trwają masowe areszty - dodaje Radina. Właśnie zatrzymano lidera Młodego Frontu i kilkunastu jego aktywistów. Zarzuty są absurdalne - milicja informuje, że chodzi o chuligaństwo, a zatrzymywano na przykład, gdy jeden z nich wyszedł z domu wyrzucić śmieci - opowiada.
Mimo to wierzy, że ludzie wyjdą na ulice. Polacy wyszli, wyjdą i Białorusini. W niczym od was nie jesteśmy gorsi, tylko potrzebna nam solidarność, której ostatnio nie czujemy od nikogo - także od Polski. Niestety, wasz Sikorski woli się spotykać z Łukaszenką i jeść pieczeń z żubra - mówi Radina. Półtora miesiąca temu szefowie MSZ-tów Polski i Niemiec gościli u białoruskiego prezydenta. Część opozycji potraktowała to, jako legitymizowanie reżimu.