W Mińsku rozpoczął się proces w sprawie zamachu bombowego w metrze w Mińsku z 11 kwietnia. Białoruska reżimowa prasa pisze, że będzie to "najgłośniejszy proces ostatnich lat".
Przed białoruskim Sądem Najwyższym stanęło dwóch mężczyzn oskarżonych o atak, w którym zginęło 15 osób, a 160 zostało rannych. Oskarżeni - 25-letni mieszkańcy Witebska, Dźmitry Kanawałau i Uładzisłau Kawaliou - przyznali się do winy dwa dni po zamachu. Za terroryzm grozi na Białorusi kara śmierci.
Dziennik "Komsomolskaja Prawda w Biełorussii" wiąże zamach z innym atakiem - eksplozją z 2008 roku. Według gazety, odciski palców Kanawałaua są zgodne z tymi, jakie znaleziono po eksplozji trzy lata temu. Wówczas jednak go nie zatrzymano. Jak relacjonuje dziennik, w 2009 roku Kanawałau służył w wojsku, co znaczy, że obowiązkowo musiano wziąć od niego odciski palców, ale według ustaleń śledztwa oszukał on milicjanta, że już oddał odciski palców.
Gazeta podaje informacje śledczych, że Kanawałau przeprowadził w sumie 11 eksplozji, pierwszą w 1999 roku, kiedy podejrzany miał 14 lat.