Berliński ogród zoologiczny odmawia uśmiercenia trzymiesięcznego polarnego niedźwiadka. Matka nie chciała się nim opiekować, więc zajął się nim pracownik zoo. Śmierci misia chcą radykalni obrońcy praw zwierząt.

REKLAMA

Opiekun bardzo przywiązał się do małego niedźwiedzia - karmi go z butelki, śpiewa do snu piosenki Elvisa Presleya i śpi przy jego klatce.

Karmienie niedźwiedzia przez ludzi to naruszanie prawa o ochronie zwierząt. Trzeba go zabić - nawołują ekolodzy. Jak twierdzą, karmiony przez ludzi miś nie poradzi sobie na wybiegu z innymi zwierzętami, a tym bardziej na wolności. Dlatego też radykalni obrońcy praw zwierząt żądają, by władze ogrodu, jak najszybciej wstrzyknęły Knutowi truciznę.

Życie niedźwiadka będzie jednak uratowane, dzięki dyrekcji zoo i mieszkańcom miasta, które - bądź co bądź - ma w herbie niedźwiedzia.