Tysiące Niemców przyszły w środę wieczorem w jarmułkach na wiece organizowane jako wyraz poparcia dla społeczności żydowskiej i protestu przeciwko nasilającemu się antysemityzmowi.

REKLAMA

W Berlinie demonstrowało w ten sposób ok. 2,5 tys. ludzi. Podobne wiece odbyły się w Kolonii, Erfurcie, Magdeburgu, Poczdamie i innych niemieckich miastach.

Do akcji "Berlin nosi jarmułkę" wezwała społeczność żydowska w niemieckiej stolicy w reakcji na niedawną napaść w tym mieście na dwóch młodych ludzi noszących te tradycyjne żydowskie nakrycia głowy. Natychmiast przyłączyli się do tej akcji mieszkańcy innych niemieckich miast.

21-letni Izraelczyk i 24-letni Niemiec zostali w ubiegłym tygodniu napadnięci w berlińskiej dzielnicy Prenzlauer Berg przez trzech osobników. Jeden z nich, mówiący po arabsku, zaatakował Izraelczyka paskiem, a po chwili próbował uderzyć butelką. Izraelczyk został lekko ranny, jego towarzysz nie odniósł obrażeń. Według 21-latka napaść nie była poprzedzona żadną kłótnią. Do czynnej napaści przyznał się 19-letni uchodźca syryjski. Przebywa obecnie w areszcie śledczym.

Napaść potępiła kanclerz Niemiec Angela Merkel, ministrowie sprawiedliwości i spraw zagranicznych - Katarina Barley i Heiko Maas - oraz przedstawiciele władz miejskich.

Przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech oświadczył w nawiązaniu do tego zajścia, że "ponownie przekroczona została, i to bardzo, czerwona linia", oraz że dostrzega "potencjał zagrożenia" dla Żydów, zwłaszcza w miastach. Przestrzegł przed noszeniem jarmułek przez pojedynczych ludzi w dużych miastach niemieckich, w obawie przed aktami antysemityzmu.

W stolicy przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech Josef Schuster przestrzegał przed bagatelizowaniem zjawiska antysemityzmu. Zwracał uwagę, że wielu Żydów w Niemczech boi się przyznawać publicznie do swojej religii. Dość już - mówił Schuster, wskazując, że żydowscy rodzice mówią swoim synom, by zdejmowali jarmułki poza synagogą, a córkom - żeby w metrze chowały pod sweterkiem naszyjnik z gwiazdą Dawida.

Burmistrz Berlina Michael Mueller (SPD) podkreślił m.in.: "Dla antysemityzmu nie ma w naszym mieście miejsca". Szef frakcji CDU w Bundestagu Volker Kauder zaakcentował, że Niemcy nie akceptują antysemityzmu i że "muszą o tym wiedzieć ci, którzy chcą tu mieszkać".

Według berlińskiej organizacji RIAS monitorującej akty antysemityzmu w 2017 roku w Berlinie doszło do 947 incydentów o charakterze antysemickim, w tym 18 napaści.


(nm)