Grupa młodych kobiet, które uczestniczyły w osławionych przyjęciach w rezydencji Silvio Berlusconiego, gdy był on premierem Włoch, wciąż otrzymuje od niego "pensje" w wysokości po 2500 euro miesięcznie. Kobiety zeznały tak na procesie w Mediolanie, w którym trzy osoby z bliskiego otoczenia Berlusconiego są oskarżone o nakłanianie do prostytucji.
Teraz młode modelki i tancerki, które regularnie uczestniczyły w zabawach w posiadłości w Arcore przed kilkoma laty, przyznały składając zeznania, że nadal otrzymują czeki od Berlusconiego. Cztery kobiety podały tę samą sumę: 2500 euro miesięcznie, a piąta - 2 tysiące euro, które - jak wyjaśniła - dostaje na studia na uniwersytecie.
Cytowana przez włoską prasę Marysthell Polanco powiedziała przed sądem: Dostaję 2500 euro co miesiąc, bo znam Silvio Berlusconiego, bo mam córkę i dlatego, że po wybuchu skandalu uznano mnie za prostytutkę. Gdyby nie ta sprawa, mogłabym pracować i zarabiać znacznie więcej.
Inna uczestniczka zabaw, Aris Espinoza, zapytana przez prokuratora o to, czy pieniądze po przyjęciach bunga bunga "spadały jej z nieba", odparła - jak twierdzą gazety: Można tak powiedzieć.
Wszystkie młode kobiety zapewniły natomiast, że w czasie zabaw nie dochodziło do prostytucji, a bunga bunga to był tylko "żart".
Już wcześniej było zaś wiadomo, że utrzymywane do tej pory przez Berlusconiego uczestniczki przyjęć otrzymywały kosztowne prezenty na urodziny, czeki do 10 tysięcy euro czy samochody.