Biuro koronera poinformowało, że wszczęło śledztwo ws. zabójstwa B.B. Kinga, amerykańskiego wokalisty, gitarzysty i kompozytora. Córki legendy bluesa oskarżyły menadżera o jego otrucie. 89-letni artysta, nazywany królem bluesa, zmarł 14 maja w Las Vegas.
Chory od lat na cukrzycę muzyk w kwietniu na kilka dni trafił do szpitala z powodu odwodnienia organizmu związanego z tą chorobą. Miesiąc później poinformował na swoim profilu na Facebooku, że przebywa w domu pod stałą opieką medyczną.
Dwie córki artysty - Karen Williams i Patty King - uważają, że ich ojciec został otruty przez swego menadżera Laverne Toneya i jego asystenta.
"Sądzę, że mój ojciec został otruty" i, że "nieznane substancje były mu aplikowane, żeby doprowadzić do jego przedwczesnej śmierci" - napisały obie córki w oddzielnych oświadczeniach, ale o tej samej treści. "Domagam się wszczęcia oficjalnego śledztwa w tej sprawie" - dodano.
Laverne Toney, wykonawca testamentu muzyka, odrzuca oskarżenia. Twierdzi, że córki gitarzysty "od początku formułują takie zarzuty" wobec niego.
Uroczystości pogrzebowe B.B. Kinga, które miały odbyć się w Memphis w stanie Tennessee, zostały przełożone ze względu na oczekiwanie na wyniki sekcji zwłok.
Kariera B.B. Kinga nabrała tempa w latach 60. wraz z pierwszym wielkim przebojem "The Thrill Is Gone". Zasłynął tym, że wyprowadził bluesa z knajpek dla Afroamerykanów wprost do muzycznego mainstreamu, inspirując całe pokolenie gitarzystów rockowych i bluesowych, od Erica Claptona po Stevie'ego Ray Vaughana.
W 2003 roku magazyn muzyczny "Rolling Stone" umieścił go na trzecim miejscu 100 najlepszych gitarzystów wszech czasów, za Jimim Hendriksem i Duane'em Allmanem.
B.B. King nagrał około stu albumów, zdobył 15 nagród Grammy, a 30 razy był nominowany.
(mpw)