Teraz zabieramy was w przyszłość, w świat w którym jeździć będą samochody bez kierowcy – tzw. autonomiczne. W Wielkiej Brytanii raport opublikowała komisja, która ustala ramy prawne dla takiego ruchu drogowego. Czy jej ustalenia mogą być zaskakujące?
Komisja przyjrzała się sytuacjom, w których na przykład antynomiczny samochód spowoduje wypadek. Bo jeśli nie kieruje nim kierowca tylko komputer, to powstaje pytanie, kto powinien być odpowiedziany za wyrządzone szkody? Jak ustalono, winny w takich przypadkach będzie procent samochodu, a nie osoba siedząca za kierownicą, czyli konkretny człowiek.
Przykładowo, jeżeli wjeżdżamy takim samochodem z drogi, podporządkowanej na główną i dochodzi do wypadku, to nie jest to nasza wina, bo komputer i czujniki zainstalowane w samochodzie powinny były w porę zareagować.
Nie dotyczy to tylko wypadków. Jak proponuje komisja - podobna odpowiedzialność spoczywałaby na producencie auta także w przypadkach przekroczenia szybkości, czy przejechania na czerwonym świetle.
Poza tym komisja bierze nawet pod uwagę to, że niekoniecznie siedzenie kierowcy w takim samochodzie będzie musiało być zajęte. Można sobie wyobrazić autonomiczne auto z trzema pasażerami i kierownicą, która sama się obraca, a na miejscu kierowcy na przykład leży bagaż. Niewykluczone, że taka będzie przyszłość.
Rynek pojazdów autonomicznych to nie tylko samochody. To także bezzałogowe roboty podwodne, czy drony. Akurat pod wodą i na ziemi radzą sobie one doskonale, ale ulica to zupełnie inna bajka.
Londyn przypomina labirynt, w którym ścigają się setki tysięcy samochodów. Na filmach science-fiction ruch kontrolowany przez maszyny wygląda imponująco - nikt w nikogo nie wjeżdża i nie ma wypadków. Ale rzeczywistość to nie kino. Pojazdy autonomiczne w połączeniu z tymi kierowanymi przez człowieka, mogą stanowić dodatkowy wymiar problemów na ulicach, których nie da się jeszcze na razie przewidzieć. To wciąż odległa perspektywa.