Eksplozja składu amunicji w Czechach w 2014 roku była najwyraźniej wynikiem skomplikowanej operacji rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU; z ustaleń portalu Spiegel oraz platform śledczych Bellingcat i Insider wynika, że w planowaniu i przeprowadzeniu ataku brało udział co najmniej sześciu agentów GRU.
"Trzech z tych mężczyzn jest również podejrzanych o popełnienie lub udział w próbie zabójstwa rosyjskiego byłego agenta (...) Siergieja Skripala. Na miejscu zdarzenia mógł być nawet wysoko postawiony generał wywiadu wojskowego: Andriej Awierjanow, szef elitarnej jednostki GRU 29155" - pisze portal Spiegel.
"Według zachodnich służb wywiadowczych, Andriej Awierjanow należy do drugiego szczebla dowodzenia i jest jednym z zastępców szefa GRU Igora Kostiukowa. Z danych o połączeniach telefonicznych wynika, że Awierjanow miał w przeszłości bezpośredni kontakt z szefem GRU - i z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem" - donosi Spiegel.
"W magazynie w Czechach przechowywano m.in. amunicję należącą do bułgarskiego handlarza bronią Emiliana Gebrewa. Gebrew padł później ofiarą dwóch prób otrucia, ale przeżył. W obu przypadkach w jego bezpośrednim sąsiedztwie znajdowali się agenci GRU" - pisze portal.
Zdaniem Spiegla na to, że podejrzewani agenci GRU są częściowo odpowiedzialni za wybuch "wskazuje analiza rezerwacji lotniczych, list pasażerów i danych telekomunikacyjnych. Sugerują one również, że Awierjanow przebywał w najbliższej okolicy, a przynajmniej w Czechach".
"Awierjanow zarezerwował lot do Wiednia 7 października 2014 roku, podobnie jak inny człowiek GRU. Podejrzani o próbę zabójstwa Skripala - Aleksandr Miszkin i Anatolij Czepiga, zamówili tego samego dnia lot w jedną stronę do Pragi. Dane śledzące z ich telefonów komórkowych dowodzą, że w czasie dokonywania rezerwacji znajdowali się w siedzibie GRU w Moskwie".
Podczas gdy "Miszkin i Czepiga przybyli do Pragi już 11 października, Awierjanow wylądował w Wiedniu dopiero 13 października. Miszkin i Czepiga początkowo przebywali w Pradze i zamieszczali zdjęcia starego miasta na portalach społecznościowych. 13 października przenieśli się w okolice Ostrawy, niecałe dwie godziny drogi od składu amunicji w Vrbieticach - informuje portal.
"Po wylądowaniu w Wiedniu Awierjanow wyłączył telefon - i nie włączył go ponownie aż do popołudnia 16 października, w dniu eksplozji. Tego samego dnia poleciał z Wiednia do Moskwy. Tego samego wieczoru Miszkin i Czepiga również opuścili Czechy" - pisze Spiegel.
W ubiegłym tygodniu rząd czeski wydalił z kraju 18 rosyjskich dyplomatów.
Zdaniem autorów artykułu jednak "Praga prawdopodobnie wiedziała o zaangażowaniu Rosji znacznie wcześniej: do wybuchu w Vrbieticach doszło ponad sześć lat temu. Nie wydaje się wiarygodne, że domniemani sprawcy zostali zidentyfikowani dopiero teraz - zwłaszcza, że dwóch z nich było w centrum międzynarodowego skandalu wokół próby zabójstwa Skripala w 2018 roku".
W tym czasie do Pragi docierały już sygnały z Wielkiej Brytanii, że obaj byli w Czechach w 2014 roku. "Jednak według informacji z kręgów bezpieczeństwa czeskie władze dopiero w lutym br. zauważyły ich ewentualny udział w wybuchu w składzie amunicji, gdy sprawdzały kopie dowodów osobistych osób odwiedzających obiekt" - czytamy w tekście.
"Czescy eksperci ds. bezpieczeństwa uważają, że można śmiało powiedzieć, że sprawa jest daleka od zakończenia. Jasne jest, że Rosjanie musieli mieć wspólników w kraju, zarówno wokół składu amunicji w Vrbieticach, jak i w systemie politycznym" - powiedział portalowi były szef czeskiego wywiadu wojskowego Andor Szandor - "Ani nie można po prostu zapukać do drzwi tamtejszego składu amunicji, ani sprzedaż broni w Czechach nie może pozostać niezauważona. Cała sprawa musiała być precyzyjnie zaplanowaną operacją".
Słuchajcie online już teraz!
Radio RMF24.pl na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.