W Bangladeszu policja aresztowała dwóch właścicieli fabryk odzieżowych znajdujących się w budynku, który zawalił się trzy dni temu. Według ostatniego bilansu, w tej katastrofie budowlanej zginęły co najmniej 324 osoby.

REKLAMA

Mężczyzn aresztowano w siedzibie zrzeszenia producentów branży tekstylnej w stolicy kraju, Dhace. Władze tego zrzeszenia już wcześniej zaapelowały do właścicieli firm, które miały swe fabryki w zawalonym budynku, by sami oddali się w ręce policji.

Do tej pory spod gruzów wydobyto 324 ciała, ale wciąż nie wiadomo, jaki będzie ostateczny bilans katastrofy. Większość ofiar to kobiety, które były zatrudnione w szwalniach mieszczących się w ośmiokondygnacyjnym kompleksie przemysłowo-handlowym Rana Plaza na przedmieściach Dhaki.

Nadzorujący operację ratunkową generał Mohammed Siddiqul Alam Shikder powiedział, że ogółem uratowano 2200 osób. Według spółki producenckiej, zakłady odzieżowe w kompleksie zatrudniały ogółem 3 122 osoby, nie wiadomo jednak, jak wielu pracowników znajdowało się w budynku w chwili jego zawalenia się. Uratowani twierdzą, że w środę rano bali się wejść do budynku, ponieważ pojawiły się tam ogromne pęknięcia ścian. Dyrekcja jednak zignorowała ostrzeżenia.

Większość zakładów tekstylnych w Dhace i na jej przedmieściach wstrzymało wczoraj produkcję. Stało się to po tym, jak tysiące robotników, rozwścieczonych tragedią, zaatakowały fabryki. Doszło do starć z policją.

Bangladesz, w którym działa około 4,5 tys. zakładów odzieżowych, jest największym po Chinach eksporterem ubrań. W listopadzie 112 osób zginęło na przedmieściach Dhaki w wyniku pożaru w jednej z fabryk tekstyliów.