Aż 7 tysięcy skazanych i oczekujących na procesy może w ciągu kilku dni opuścić czeskie więzienia. To skutek amnestii, którą w noworocznym wystąpieniu ogłosił prezydent Vaclav Klaus. Głowa państwa podjęła taką decyzję w związku z 20-leciem powstania Republiki Czeskiej. Krytykują go za to politycy, prawnicy, media i obywatele.
Czechami zawładnął strach - napisał dziennik "Mlada fronta Dnes". Zwraca jednocześnie uwagę, że na mocy amnestii z zakładów karnych wyjdzie aż jedna trzecia czeskich więźniów.
Prezydent bronił swojej decyzji. Podkreślił, że chce w ten sposób "dać szansę obywatelom, którzy trafili do więzień po raz pierwszy, a przede wszystkim tym, którzy zostali skazani na okres krótszy niż jeden rok".
Szybko został jednak zaatakowany przez prawników i polityków. Skrytykowali go parlamentarzyści koalicji tworzącej rząd premiera Petra Neczasa i lewicowej opozycji. Tak rozległa amnestia nie jest powszechnie stosowanym instrumentem w Unii Europejskiej - zaznaczył szef dyplomacji Karel Schwarzenberg. Odcinamy się od decyzji pana prezydenta. Nie wiedzieliśmy o niej i nie mamy z nią nic wspólnego - podkreśliło z kolei kierownictwo koalicyjnej partii TOP 09.
Opozycja chce natomiast zwołania nadzwyczajnego posiedzenia Izby Poselskiej. Zamierza też wystąpić z wnioskiem o wotum nieufności dla rządu, który kontrasygnował amnestię.
Ostro na temat pomysłu prezydenta wypowiedział się także znany czeski adwokat Vaclav Laska. Uznał, że Klaus nie ma pojęcia o prawie karnym i wypuścił na wolność 90 procent recydywistów. Adwokat przypomniał również, że osoby, które objęła amnestia, muszą po wyjściu z więzień otrzymać swoje zaległe zarobki. Muszą też zostać przyjęte na wcześniejsze stanowisko pracy.
Największe wątpliwości prawników wzbudza zwolnienie z więzień oskarżonych i skazanych za korupcję i rozkradanie państwowego majątku. Takie procesy ciągną się w Czechach latami. Decyzja Klausa pozwala natomiast zwolnić podejrzanych po 8 latach od rozpoczęcia procesu, o ile grożąca im maksymalna kara nie przekracza 10 lat więzienia.
Krytycy prezydenta sugerują jednak, że przed zakończeniem w marcu swojej drugiej kadencji celowo udzielił amnestii "grubym rybom", menedżerom zbankrutowanych banków i funduszy finansowych - swoim uwikłanym w największe skandale dawnym przyjaciołom i znajomym z elit politycznych, których procesy nie zostały zakończone.
Najwięcej obaw ma natomiast czeska policja, która wzmocniła patrole w miastach i newralgicznych węzłach komunikacyjnych. Z amnestii skorzystali bowiem zarówno drobni przestępcy, jak i członkowie ugrupowań nazistowskich i kryminaliści.
Do dzisiejszego popołudnia z więzień wyszło ok. 3 tys. osób, a obawy policjantów zaczynają się potwierdzać. Już kilka godzin po opuszczeniu zakładów karnych pierwsi z uwolnionych zaczęli popełniać kolejne przestępstwa. Dwaj 27-latkowie cieszyli się wolnością zaledwie siedem godzin. Zanim ujęła ich policja, usiłowali ukraść samochód, upili się i ukradli trzy tysiące koron.
W Pradze i innych czeskich miastach dają o sobie znać ułaskawieni kieszonkowcy. W barach i na ulicach dochodzi do licznych kradzieży i bójek.
Klaus nie przejmuje się jednak krytyką. Twierdzi, że przed zakończeniem kadencji zamierza ogłosić jeszcze jedną amnestię.