Amisz Monroe Beachy oszukał swoich współwyznawców, a zarazem klientów na miliony dolarów, tracąc około połowy powierzonych mu przez nich oszczędności wskutek ryzykownych inwestycji na giełdzie. Porównuje się go z oszustem z Wall Street Bernie Madoffem.
77-letni Beachy należy do Kościoła Amiszów, zamkniętej społeczności, które członkowie ze względów religijnych nie korzystają z takich zdobyczy cywilizacji jak samochody, telefony, telewizja, komputery i sieć prądu elektrycznego.
Jak podał "Washington Post", Beachy, mieszkaniec wioski Sugarcreek w stanie Ohio - mający podobne jak inni amisze wykształcenie (10 klas; ich Kościół zabrania wyższej edukacji) - założył w 1986 roku bank dla amiszów - Amish Bank of Monroe Beachy.
Ponad 2600 członków społeczności amiszów powierzyło mu swoje pieniądze, które miał - zgodnie z umową - inwestować w stosunkowo bezpieczne amerykańskie obligacje skarbowe. Dokonywał jednak inwestycji w bardziej ryzykowne akcje, fundusze i tzw. śmieciowe obligacje (junk bonds).
Już w 1998 roku był praktycznie niewypłacalny, ale nadal przyjmował wpłaty od nowych klientów, spłacając nimi należności wobec starych. Chociaż zgodnie ze swoją antytechnologiczną doktryną Amisze nie uznają komputerów, pod koniec lat 90. Beachy inwestował w akcje firm internetowych, które gwałtownie straciły na wartości w 2000 roku.
Jego "piramida" działała do wtorku, kiedy Komisja Kontroli Giełdy Papierów Wartościowych (SEC) oskarżyła go o oszustwa. Beachy nie przyznaje się do winy.
Prasa amerykańska porównuje Beachy'ego do Bernarda Madoffa, osławionego oszusta z Wall Street, który zorganizował "piramidę" i stracił w sumie 75 miliardów dolarów powierzonych mu przez klientów. Odsiaduje on karę 150 lat więzienia.