Podczas piątkowych uderzeń w Iraku i Syrii siły zbrojne USA zniszczyły 80 z 85 obranych celów - powiedział w poniedziałek rzecznik Pentagonu gen. Pat Ryder. Jak dodał, resort nie ma dokładnych informacji o ofiarach, lecz można zakładać, że takie były. Rzecznik potwierdził też, że wbrew początkowo podanym przez Biały Dom informacjom o uderzeniach nie poinformowano z wyprzedzeniem irackich władz.
Jak powiedział podczas poniedziałkowego briefingu Ryder, choć analiza skutków piątkowej fali uderzeń na siedem obiektów w Syrii i Iraku wciąż trwa, to z zebranych informacji wynika, że zniszczone zostało 80 z 85 celów. Pytany o liczbę zabitych podczas ataku, stwierdził, że ostateczna ocena skutków zostanie opublikowana przez Dowództwo Centralne USA (CENTCOM), lecz dodał, że "można założyć, że były ofiary związane z tymi uderzeniami". Według władz Iraku zginęło 16 osób, w tym cywile.
Ryder odniósł się też do zarzutów irackich władz o to, że w uderzeniu ucierpieli żołnierze należący do irackich sił zbrojnych i że USA nie uprzedziły Bagdadu przed rozpoczęciem bombardowania. Jeszcze w piątek rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby odpowiedział twierdząco na pytanie, czy USA poinformowały Irak przed uderzeniem. W poniedziałek zarówno Pentagon, jak i Departament Stanu przyznały, że stało się to już po fakcie. Ryder zaznaczył jednak, że Waszyngton wielokrotnie komunikował swój zamiar uderzenia odwetowego przeciwko wspieranym przez Iran irackim bojówkom zaangażowanym w ataki na siły USA.
Z tego, co rozumiem, ludzie, w których uderzamy, nie są częścią SML - powiedział rzecznik, odnosząc się do Sił Mobilizacji Ludowej, milicji wchodzących formalnie w skład irackich sił zbrojnych.
Prezydent Biden zapowiadał, że piątkowe bombardowanie było tylko pierwszym krokiem w odpowiedzi USA na atak, w którym zginęło trzech żołnierzy USA w Jordanii. W niedzielę doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake Sullivan powiedział, że nie wszystkie działania "będą widoczne".