Moskiewski sąd skazał opozycjonistę Aleksieja Nawalnego na dziewięć lat kolonii o zaostrzonym rygorze i grzywnę w wysokości 1,2 miliona rubli w nowej sprawie o defraudację i obrazę sądu.
Nawalny dopuścił się defraudacji, czyli kradzieży cudzej własności poprzez oszustwo i nadużycie zaufania - powiedziała sędzia Margarita Kotowa w wygłoszonym werdykcie.
Śledczy chcieli, by Nawalny został skazany na 13 lat w kolonii karnej oraz grzywnę w wysokości 1,2 mln rubli.
Służby zajęły się sprawą rzekomej defraudacji pod koniec 2020 roku. Śledczy twierdzili, że Nawalny wydał 356 z 588 mln rubli przekazanych jemu i jego Fundacji Antykorupcyjnej na cele osobiste.
Prokuratura uważała też, że zbieranie darowizn na konto Fundacji Antykorupcyjnej Nawalnego (uznawanej obecnie za organizację ekstremistyczną) oraz konta współpracowników opozycjonisty było nieuczciwe.
Środki zostały zebrane na celowo nierealny cel - nominację Nawalnego na prezydenta Federacji Rosyjskiej - twierdził prokurator. Kierownictwo FBK, zdaniem prokuratury, wprowadziło w błąd "zwykłych mieszkańców", którzy nie rozumieli przepisów, aby zebrać pieniądze i "zdestabilizować sytuację w Federacji Rosyjskiej".
Media wskazują, że na dziesiątki tysięcy osób, które wpłacały na fundację Nawalnego, w sprawie jako ofiary przedstawiane są tylko cztery. I nie wszystkie zgadzały się z prokuraturą.
Podczas rozpraw jeden ze świadków, były pracownik fundacji Nawalnego Fiodor Gorożanko, odmówił składania zeznań i nazwał proces "absurdalnym i ustawionym". Po tym opuścił Rosję.
Aleksiej Nawalny nie przyznaje się do winy i uznaje sprawę za polityczną. Opozycjonista obecnie przebywa w kolonii karnej w Pokrowie, gdzie odsiaduje wyrok w sprawie z 2014 roku - chodzi o domniemaną defraudację funduszy francuskiej firmy Yves Rocher. Trafił tam w lutym 2021 roku, po powrocie z Niemiec, gdzie leczył się po próbie otrucia go środkiem bojowym typu nowiczok.