Co najmniej 80 osób zabił, a kolejnych kilkadziesiąt ranił potężny wybuch w Kandaharze na południu Afganistanu. Bomba prawdopodobnie wybuchła w półtysięcznym tłumie obserwującym walki psów. Odgłos eksplozji było słychać w całym mieście.
Zamachowiec-samobójca zdetonował ładunek wybuchowy, który miał na sobie, wśród kilkuset osób zebranych w zachodniej części miasta Kandahar. Wśród widzów było kilku funkcjonariuszy afgańskiej policji. Brat prezydenta Afganistanu Hamida Karzaja, Wali, powiedział, że celem zamachu był szef lokalnej policji Abdul Hakim Jan, który też zginął.
Według świadków, po wybuchu ochroniarze szefa policji otworzyli ogień do tłumu. Nie jest jasne, jaka część ofiar została zastrzelona. Moim zdaniem po wybuchu nie było żadnych talibów, ale ochroniarze i tak strzelali - oświadczył jeden z mieszkańców.
To najkrwawszy i najtragiczniejszy zamach od upadku rządu talibów w 2001 roku.