Do 46 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych dwóch zamachów, do których doszło w Afganistanie. Pierwszy z zamachów miał miejsce podczas wiecu wyborczego prezydenta kraju Aszrafa Ghaniego w prowincji Parwan, do drugiego doszło w Kabulu. Blisko 70 osób zostało rannych.
Do obu ataków przyznali się afgańscy talibowie. Wcześniejszy bilans mówił o co najmniej 30 zabitych i 45 rannych.
Wzrosła liczba ofiar w zamachu w centrum Kabulu, w pobliżu bazy wojskowej i ambasady USA. Według najnowszych danych śmierć poniosły tam co najmniej 22 osoby, w tym sześciu członków personelu wojskowego, a 38 zostało rannych. Wcześniejszy bilans mówił o sześciu ofiarach śmiertelnych i 14 rannych.
W mieście Czarikar, w stolicy Parwanu, bomba eksplodowała w momencie, gdy Ghani miał rozpocząć swoje przemówienie. Ładunek był podłożony pod policyjnym radiowozem niedaleko miejsca wiecu szefa państwa, któremu jednak nic się nie stało. Co najmniej 24 osoby zginęły, a 31 zostało rannych; wśród ofiar są kobiety i dzieci. Dyrektor miejscowego szpitala informuje, że w ataku ucierpieli przede wszystkim cywile, a liczba zabitych może wzrosnąć.
Odpowiedzialność za oba ataki wziął na siebie rzecznik talibów Zabihullah Mudżahid. Talibowie, którzy po prawie 18 latach wojny kontrolują około połowy terytorium Afganistanu, a otwarcie działają na ok. 70 proc. obszaru kraju, codziennie przeprowadzają ataki na afgańskie siły bezpieczeństwa.
Po zerwanych w zeszłym tygodniu nieudanych rozmowach pokojowych między talibami a przedstawicielami amerykańskich władz bojownicy grozili zintensyfikowaniem ataków na rządowe siły afgańskie i zagraniczne w celu powstrzymania ludzi przed wzięciem udziału w wyborach prezydenckich 28 września. Rozmowy miały być wstępem do szerszych negocjacji, mających zakończyć wojnę w Afganistanie.