Amerykański departament sprawiedliwości wszczął śledztwo w sprawie manipulowania przez Volkswagena pomiarem spalin w jego samochodach. Niemiecki rząd z kolei zarządził sprawdzenie samochodów VW.
Informację o śledztwie Departamentu Sprawiedliwości podał serwis Bloomberga. Powołał się na dwóch przedstawicieli amerykańskich władz.
Minister transportu Niemiec Alexander Dobrindt zarządził natomiast sprawdzenie pojazdów Volkswagena. Mają się tym niezwłocznie zająć niezależni biegli.
Szef Volkswagena Martin Winterkorn poinformował w niedzielę o zarządzeniu zewnętrznego śledztwa w związku z oskarżeniami amerykańskiej federalnej Agencji Ochrony Środowiska (EPA). Wydał oświadczenie, w którym podkreślił: "Osobiście głęboko ubolewam nad tym, że nadużyliśmy zaufania naszych klientów i opinii publicznej".
EPA zarzuciła Volkswagenowi, że używał specjalnego oprogramowania, by manipulować pomiarem zawartości szkodliwych substancji w spalinach. EPA mówi o złamaniu ustawy o ochronie klimatu (Clean Air Act). Agencja podkreśla, że producent ma obowiązek usunięcia zakwestionowanego rozwiązania z ok. 482 tys. samochodów marki Volkswagen i jednego z modeli Audi.
Zakwestionowane przez EPA oprogramowanie ma umożliwiać uaktywnianie systemu ograniczania emisji spalin tylko na czas oficjalnych pomiarów testowych. Oznaczałoby to, że w normalnych warunkach pojazdy Volkswagena z silnikami dieslowskimi mają lepsze osiągi, ale zanieczyszczają powietrze o wiele bardziej niż to dopuszczają przepisy w USA.
Amerykanie zwrócili dotąd uwagę na modele Jetta, Golf, Beetle i Audi A3 z lat 2009-2015 oraz model Passat z lat 2014-2015.
Teoretycznie Volkswagenowi mogłyby grozić kary w wysokości do 37,5 tys. dolarów za każdy zakwestionowany samochód, czyli w sumie ponad 18 mld USD.
Z powodu skandalu akcje koncernu Volkswagen spadły w poniedziałek o ponad jedną piątą.
(mpw)