Ścigało go ponad 40 radiowozów i policyjny śmigłowiec, a mimo to udało się mu uciec. Do niemal 300 km/h rozpędzał sportowego mercedesa mężczyzna, który pod koniec stycznia pod prąd uciekał niemiecką autostradą pod Stuttgartem. Dopiero teraz udało się zidentyfikować podejrzanego, który miał siedzieć za kierownicą.
Do pościgu rodem z filmu sensacyjnego doszło na przedmieściach Stuttgartu niemal 2 tygodnie temu. Późnym wieczorem 20 stycznia kierujący sportowym mercedesem mężczyzna, by ominąć korek na autostradzie A81, zawrócił i z zawrotną prędkością ruszył pod prąd. Miał pędzić niemal 300 km/h.
W pościg ruszyła policja, ale pirat drogowy był zwyczajnie za szybki. Szaleńczy rajd przez godzinę próbowało powstrzymać 41 radiowozów, poderwano też policyjny śmigłowiec.
Kierowca wielokrotnie znikał policji z oczu. Załoga śmigłowca wypatrzyła, że zjechał na autostradę A8 w kierunku Monachium. Kilkadziesiąt kilometrów dalej, w Mühlhausen im Täle, przedmieściach Goeppingen, mężczyzna skręcił z autostrady, zaparkował samochód i uciekł pieszo.
Ponad tygodnia potrzebowała prowadząca dochodzenie policja z Ludwigsburga, by zidentyfikować podejrzanego. Okazał się nim 37-letni mężczyzna z powiatu Biberach. Co szokujące, nie miał on wcale prawa jazdy.
Luksusowy 600-konny Mercedes AMG GT 63 S wart niemal 200 tysięcy euro pochodził z salonu samochodowego, skąd kierujący miał go wypożyczyć.
Podejrzany odmówił składania wyjaśnień. Nie wiadomo więc, dlaczego pędził autostradą pod prąd i wsiadł za kierownicę samochodu bez ważnego prawa jazdy. Policja zapewnia jedynie, że pojazdu nie ukradł.
37-latek nie został aresztowany. Po przesłuchaniu i przedstawieniu zarzutów został zwolniony do domu.