W pobliżu wyspy Grand Turk znaleziono łódź z 20 zmarłymi osobami na pokładzie. Wśród nich była 2 dzieci. Służby próbują wyjaśnić, co się stało podczas feralnego rejsu.
W czwartek rano rybacy zauważyli małą łódź, dryfującą prawie 2 km od brzegu wyspy Grand Turk, będącej częścią archipelagu Bahamów. Szybko zaalarmowano służby, które odholowały łódź na ląd. Na jej pokładzie znaleziono 20 ciał w tym 2 dzieci.
Śledczy badają obecnie pochodzenie i tożsamość zmarłych, a także ustalają, jak mogło dojść do ich śmierci.
"Ta praca zajmie trochę czasu. Bez względu na okoliczności, jest to tragiczna sytuacja, w której wiele osób straciło życie. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby ich (ofiary - przyp. red.) zidentyfikować i skontaktować się z ich rodzinami" - przekazał przedstawiciel policji Trevor Botting.
W komunikacie służb możemy przeczytać ponadto, że wstępnie wykluczono, iż w tragicznym zdarzeniu mogły brać udział osoby trzecie, mające "nieczyste zamiary".
Służby podejrzewają, że łódź pochodziła spoza Karaibów, a celem żeglugi nie były wyspy znajdujące się w grupie Turks i Caicos.
Terytorium Turks i Caicos, na którym znajduje się wyspa Grand Turk jest regionem, w którym aktywnie działają handlarze ludźmi.
Coraz częściej uciekają tam również mieszkańcy Haiti, państwa zdominowanego w ostatnim czasie przez konflikty polityczne i gangi.
Słuchajcie online już teraz!
Radio RMF24.pl na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.