Brytyjska policja rozpoczęła prace wykopaliskowe na greckiej wyspie Kos, gdzie 25 lat temu zaginął niespełna dwuletni Ben Needham. Małego Brytyjczyka widziano po raz ostatni, gdy bawił się przed domem dziadków, który właśnie remontowali. Historia dziecka od lat fascynuje brytyjską opinię publiczną. Powód - tysiące Wyspiarzy wraz z dziećmi co roku podróżują do Grecji. Brak jakichkolwiek rezultatów wieloletniego śledztwa pobudza ich wyobraźnię.
Niewykluczone, że w sprawie małego Bena może nastąpić przełom. Ostatnie poszukiwania rozpoczęto po uzyskaniu nowych informacji dotyczących jego zaginięcia.
Sugerują one, że dziecko mogło zginąć pod kołami koparki, która tego dnia wykonywała prace przy domu dziadków. Kierowca maszyny Konstantinos Barkas miał ponoć spanikować i ukryć ciało chłopca.
Nowe zeznania uzyskano dopiero po jego śmierci. Złożył je przyjaciel kierowcy. Zdecydował się na ten krok dopiero po śmierci Barkasa, który w ubiegłym roku zmarł na raka.
Działamy na podstawie precyzyjnych informacji - mówi inspektor Jon Cousins, przewodzący dochodzeniu w Grecji.
Jego zdaniem zarówno najnowsze fakty jak i dotychczasowe ustalenia greckiego śledztwa mogą posunąć sprawę naprzód. Brytyjscy policjanci, którzy wykonują działania operacyjne na wyspie Kos, współpracują z zespołem lokalnych antropologów. Wokół domu dziadków Bena już wcześniej znaleziono wiele fragmentów kości. Wszystkie należały do zwierząt.
Jednym z elementów, które napawa policjantów ostrożnym optymizmem, są zdjęcia domu zrobione dwa tygodnie po zgłoszeniu zaginięcia chłopca. Ukazują nowo posadzone drzewo, którego kilka dni wcześniej tam nie było. Nie wiadomo, kto je posadził i dlaczego. Jak każdy niewytłumaczalny szczegół w śledztwie, również i ta informacja skłania policjantów do jeszcze bardziej precyzyjnych i systematycznych działań.
(j.)