Do 10 wzrosła liczba Palestyńczyków zabitych w piątek podczas starć z siłami Izraela na Zachodnim Brzegu Jordanu - poinformowały władze palestyńskie. Ok. 150 osób jest rannych. Od izraelskich kul zginął też Libańczyk, który podczas protestu próbował sforsować granicę tego kraju z Izraelem.
Większość ofiar została zastrzelona przez izraelskich żołnierzy, którzy używali ostrej amunicji - przekazało palestyńskie ministerstwo zdrowia.
Poprzedni bilans resortu mówił o sześciu zabitych, a Czerwony Półksiężyc informował o ponad 100 rannych.
W piątek na Zachodnim Brzegu Jordanu doszło do manifestacji Palestyńczyków protestujących przeciwko izraelskim nalotom na Strefę Gazy. Demonstracje przerodziły się w gwałtowne starcia z izraelskimi siłami bezpieczeństwa - informuje agencja AFP.
Według telewizji Al-Dżazira rannych jest 500 osób. W większości młodzi Palestyńczycy rzucają w siły izraelskie koktajlami Mołotowa i kamieniami, a te odpowiadają gumowymi kulami, gazem łzawiącym i ostrą amunicją - relacjonuje stacja.
Libańska agencja prasowa przekazała, że w wyniku doznanych ze strony izraelskich żołnierzy ran postrzałowych zmarł 21-letni Libańczyk. Mężczyzna był jednym z członków grupy, która podczas solidarnościowego protestu z Palestyńczykami próbował sforsować ogrodzenie na libańsko-izraelskiej granicy i wtargnąć na terytorium Izraela.
Armia izraelska poinformowała, że grupa osób zniszczyła ogrodzenia graniczne od strony Libanu i podpaliła okoliczne pola, wycofała się jednak po oddaniu salwy ostrzegawczej przez izraelskie czołgi. Izraelska telewizja Kanał 12 podała, że mieszkańcom przygranicznych miejscowości polecono pozostać w domach, ponieważ po zmroku znów może dojść do prób "sabotażu przy granicy".